Pogoda dzisiaj w Val di Zoldo była prawdziwie włoska: il cielo azzurro e il sole. Wybrałem się więc na spacer. Wędrowałem niezbyt trudnym szlakiem w stronę Rifugio Coldai. Po drodze napotkałem grupę włoskich skautów. Było ich ok. 70, a być może nawet więcej. Właśnie przygotowali się do Mszy Świętej. Widok tylu młodych ludzi gromadzących się wokół polowego ołtarza bardzo mnie ucieszył. A potem, już po powrocie z wędrówki, była Msza w kościele w miasteczku Pecol położonym u stóp Monte Civetta. I znów miłe zaskoczenie. Kościółek był wypełniony ludźmi. "Nie jest chyba tak źle z Kościołem we Włoszech" - pomyślałem. Zbudowało mnie też aktywne uczestnictwo wiernych we Mszy, a zwłaszcza ich głośny śpiew. Jeśli dodać do tego lekturę książki Tomasza Halika, którego uważam za jednego z najbardziej inspirujących współczesnych pisarzy religijnych, to dzień dzisiejszy muszę uznać za obfitujący w dobre duchowe doświadczenia. Niedziela, po wczorajszej smutnej sobocie, okazała się dniem radosnym - prawdziwie Dniem Pana. Dzięki Ci Panie!