Twórcy austriackiej szkoły ekonomii, wśród których najważniejszą rolę odegrał bez wątpienia Ludwik von Mises, wprowadzili swego czasu do dyskursu ekonomicznego
nową, specjalną kategorię tzw. preferencji czasowej. Jest to pojęcie, które, z
grubsza rzecz ujmując, określa stopień naszego zorientowania na to, co jest
teraz i na to, co będzie w przyszłości. Jeśli nasza preferencja czasowa jest
mocno skierowana ku teraźniejszości, to wówczas dominuje w nas pragnienie jak
najszybszej konsumpcji dóbr, które są dostępne tu i teraz. Jeśli natomiast jest
skierowana ku przyszłości, to wówczas jesteśmy w stanie ograniczyć bieżącą
konsumpcję na rzecz konsumpcji wyższych dóbr osiągalnych w czasie przyszłym.
Każdy z nas ma swoją własną preferencję czasową – jest wychylony albo bardziej ku teraźniejszości albo bardziej ku przyszłości. Hans Hermann Hoppe, niemiecki filozof, zwolennik libertarianizmu, w książce Demokracja – bóg który zawiódł twierdzi, że bezpośredni wpływ na preferencję czasową ludzi ma
przede wszystkim czynnik biologiczny, a mianowicie wiek człowieka. Według niego dziecko woli dobra teraźniejsze od dóbr przyszłych, gdyż prawie w ogóle nie ma ono poczucia czasu. Jego horyzont czasowy jest bardzo krótki. Żyje tylko chwilą obecną. Gdy chce coś mieć, to pragnie posiąść to natychmiast. Niecierpliwie się tego domaga. Nie posiada ono prawie w ogóle tej cechy charakteru, którą św. Tomasz z Akwinu określa jako longanimitas, czyli „długomyślność”, dlatego rodzicom trudno jest niekiedy wytłumaczyć swemu dziecku, że
musi na coś dłużej poczekać. W miarę jednak jak dziecko dojrzewa i
staje się osobą dorosłą, jego preferencja czasowa się zmienia, pojawia się w efekcie większe wychylenie ku przyszłości, gdyż człowiek dorosły ma już poczucie czasu, a jego horyzont czasowy bardzo się wydłuża. Pojawia się w nim wówczas motywacja
do oszczędzania i do długoterminowego inwestowania. Można, oczywiście, wskazać również na
inne czynniki, które w różnym natężeniu wpływają na naszą preferencję czasową, a więc
na to, czy jesteśmy wychyleni bardziej w kierunku teraźniejszości czy bardziej
ku przyszłości. Należą do nich: nasz statut materialny, posiadanie rodziny,
nasza wizja szczęścia lub nasze rozumienie tego, co powszechnie nazywa się sukcesem itd.
Wśród czynników wpływających na naszą preferencję czasową jest również i taki,
którego nie zauważyli albo raczej nie docenili zwolennicy austriackiej szkoły
ekonomii. Ma on swoje pierwotne źródło w fakcie opisanym przez Ewangelistów – w fakcie pustego grobu Jezusa. Tym czynnikiem jest zatem wiara w
zmartwychwstanie i, w konsekwencji, w życie wieczne. Bo, jak pisał św. Paweł, jeśli
Chrystus zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy. Po
zwycięstwie Jezusa nad śmiercią horyzont czasowy chrześcijanina wydłuża się aż do
nieskończoności. Życie na ziemi staje się dla niego jedynie dość krótkim wstępem do
wieczności. Niestety, w szybkim tempie przybywa dzisiaj ludzi niewierzących w życie wieczne, a w
każdym razie rośnie liczba ludzi żyjących tak, jakby w życie wieczne nie wierzyli,
jakby nie wierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, jakby nie wierzyli w to, że
trzeciego dnia po śmierci Jezusa, Jego uczniowie nie znaleźli Jego ciała w
grobie. Preferencja czasowa ludzi żyjących tak, jakby Chrystus nie
zmartwychwstał, jest ograniczona jedynie do tego, co przemijalne. Ich horyzont
czasowy nie wykracza poza życie doczesne. Jest na to, niestety, wiele dowodów.
Tymczasem Chrystus naprawdę zmartwychwstał! Ten niezwykły fakt winien nadawać
naszemu życiu nowy głębszy sens. W świetle zmartwychwstania Jezusa nasze życie
na ziemi powinno być przede wszystkim udaną inwestycją w życie wieczne.