Hao i jego siostry: Ngoc, Phuong, Nguyet |
Wczorajszy wieczór spędziłem w
gronie grupy moich serdecznych przyjaciół. Wśród nich byli również Iwona i Hao Pham, którym
swego czasu poświęciłem fragment książki „Dotknięcie Boga”. Okazją do tego
miłego spotkania był przyjazd na ślub Kingi, która jest córką Iwony i Hao, trzech
sióstr Hao z Wietnamu. Hao wiele razy opowiadał mi o swoich siostrach. W jego
głosie można było wówczas wyczuć delikatną nutę tęsknoty i pewien rodzaj
uznania dlatego, kim są obecnie jego siostry. Te rodzinne opowieści za każdym
razem budziły we mnie pragnienie, by poznać kiedyś je osobiście. Wczorajsza
kolacja pozwoliła to pragnienie spełnić. Siostry robią bardzo dobre wrażenie.
Wszystkie trzy mają wyższe wykształcenie (dwie są nauczycielkami w liceum, a
jedna pracuje w banku), są inteligentne, a jednocześnie skromne i bardzo
serdeczne. Od razu je polubiłem, choć bezpośrednia komunikacja między nami nie była
możliwa. Nie znam ich języka, a one mojego. Na szczęście Hao dobrze wywiązywał
się z roli tłumacza. Wśród tematów naszej konwersacji, która toczyła się
zresztą w szerszym gronie, pojawiły się również tematy religijne, związane z
wiarą katolicką. Siostry interesowały się nawet tak trudnymi zagadnieniami teologicznymi
jak kwestia Eucharystii. Sądzę, że głównym powodem zaciekawienia tymi tematami
jest fakt, że kilka lat temu Hao został katolikiem. Byłem zresztą tym, który
udzielił mu sakramentu chrztu. Nic więc dziwnego, że jego siostry, które same chrześcijankami
nie są, wykazują zainteresowanie jego nowym duchowym domem, jakim stał się dla
niego Kościół Katolicki. Kontakt z tymi uroczymi kobietami zrodził we mnie dzisiaj
pewną refleksję nad słynną maksymą: extra Ecclesiam salus nulla („Poza
Kościołem nie ma zbawienia”), sformułowaną w drugiej połowie III wieku przez
św. Cypriana, biskupa Kartaginy. Maksymy tej nie rozumie się już w Kościele na
sposób ekskluzywny, a więc ograniczający zbawienie tylko i wyłącznie do katolików. Kościół
uczy obecnie, że wszyscy ludzie, jeśli tylko żyją w zgodzie ze swoim sumieniem i
starają się być dobrymi ludźmi, mogą być zbawieni, bo w pewien sposób wszyscy
należą do wielkiej rodziny dzieci Bożych odkupionych najdroższą krwią Chrystusa.
Zarówno Hao, jak i jego siostry są dobrymi ludźmi, bardzo życzliwie
nastawionymi do drugiego człowieka. Myślę, że jest to przede wszystkim owoc dobrego
wychowania, które otrzymali od swoich rodziców, o których Hao zawsze mówi z
wielkim szacunkiem i wdzięcznością. Wedle innej chrześcijańskiej maksymy „łaska
Boża buduje na naturze” (Gratia supponit naturam). Jeśli więc chodzi o zasady moralne i ich przestrzeganie, o naturalne
usposobienie charakteru, o takie cechy osobowości jak
skromność, serdeczność, otwartość na innych, pracowitość, uczciwość, to
odniosłem wrażenie, że moje nowe znajome z Wietnamu posiadają je w stopniu o
wiele większym niż jeden ochrzczony członek Kościoła. Kto wie, może i ich
natura spotka się kiedyś z Łaską, jak to się stało w przypadku ich brata, dzięki
czemu mogłyby poznać pełną prawdę o Bogu, którą objawił o Nim Jezus Chrystus, ale
nawet jeśli tak się nie stanie, to i tak wiem, że gdy trafię kiedyś do nieba, o
ile miłosierdzie Boże na to pozwoli, to jest wielce prawdopodobne, że spotkam
tam również trzy sympatyczne Wietnamki, które wczoraj dano mi było poznać nieco
bliżej.