To, co Jezus obnaża, to nasze wewnętrzne konstrukcje – często
subtelne projekcje ego, których zadaniem jest stworzyć iluzję bezpieczeństwa i szczęścia.
Filozofowie nazwaliby je „fałszywą świadomością” lub „mitem o
samowystarczalności podmiotu”. To nasze plany, marzenia, strategie na sukces,
które z pozoru służą rozwojowi, lecz w rzeczywistości bywają przesiąknięte
lękiem przed utratą sensu. Wysiłek, który wkładamy w realizację tych wizji,
często okazuje się daremny – prowadzi nie ku wolności, lecz ku zniewoleniu.
Iluzje te działają bowiem jak niewidzialne kajdany – ograniczają naszą zdolność
kontemplacji, uniemożliwiają głębokie przeżycie istnienia, a ostatecznie
deformują relację z samym sobą, z innymi i z Bogiem.
U źródeł tych złudzeń znajduje się prastara historia – opowieść o
ogrodzie Eden, która nie jest jedynie mitem w sensie literackim, lecz archetypem ludzkiej kondycji. Grzech
pierworodny nie był tylko przekroczeniem prawa; był radykalnym przesunięciem
punktu odniesienia: od Boga ku własnemu Ja. Słowa węża: „Będziecie jak Bóg”
(Rdz 3,5) to pierwsza filozofia iluzji – obietnica autonomii, w której człowiek
staje się jedynym źródłem prawdy, dobra i sensu. To początek „etyki bez
transcendencji”, która w każdej epoce przybiera nowe formy: od relatywizmu
moralnego, przez kult sukcesu, po absolutyzację wolności bez odpowiedzialności.
Adam i Ewa są nie tylko postaciami biblijnymi – są symbolicznymi
reprezentacjami każdego z nas. W każdym człowieku istnieje pokusa, by żyć „obok
Boga” – przy zachowaniu pozorów religijności, ale bez realnej więzi z Nim. Albo
wręcz „wbrew Bogu” – gdy człowiek uzurpuje sobie prawo do definiowania prawdy według
własnych kategorii.
Każda iluzja, nawet jeśli ubrana jest w język postępu czy
wolności, wcześniej czy później prowadzi do egzystencjalnej pustki. Dlaczego?
Bo nie pochodzi z miłości, lecz z lęku bądź pychy – dwóch sił, które najbardziej
deformują ludzką wolność. Iluzje nie spełniają swoich obietnic, ponieważ ich
fundamentem nie jest prawda, ale kłamstwo – „ojciec kłamstwa” bowiem, jak
nazywa go Jezus, nieustannie karmi człowieka wizjami szczęścia pozbawionego
relacji z Bogiem. Skutek? Wewnętrzne wypalenie, pustka, frustracja, duchowy
chaos, cierpienie, utrata nadziei.
Ratunkiem jest Chrystus, który nie przychodzi, by potępić, lecz zbawić.
„Nie przyszedłem, aby świat potępić, lecz aby świat zbawić” (J 12,47). Zbawienie
zaś zaczyna się tam, gdzie człowiek zdobywa się na odwagę, by stanąć w prawdzie
o sobie samym. To nie Bóg bowiem odwraca się od człowieka – to człowiek,
przylgnięty do swoich złudzeń, ucieka od Jego światła. Nawrócić się to podjąć
decyzję, by wyjść z mroku kłamstwa i stanąć w świetle Prawdy.
„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Ta sentencja ma
wymiar zarówno egzystencjalny, jak i metafizyczny. Prawda nie jest dla
chrześcijanina jedynie kategorią poznawczą – jest Osobą. Jezus nie tylko głosi
prawdę – On jest Prawdą. Spotkanie z Nim
oznacza wyjście poza utarte schematy myślowe, poza tożsamość zbudowaną na
fałszu i wejście w przestrzeń duchowej autentyczności. Tylko taka prawda ma moc
„rozbroić” kłamstwa – te narzucone przez świat, ale i te subtelnie wplecione w
naszą własną, coraz bardziej bez-Bożną tożsamość.
Jezus zaprasza nas do życia w świetle – do duchowej
przejrzystości. Odrzucenie iluzji nie jest jednak procesem łatwym – to droga,
która wiedzie przez pustynię: samotność, konfrontację z własnymi pragnieniami,
ból rezygnacji z wygodnych fałszów. Ale ta pustynia jest przestrzenią
oczyszczenia, w której możliwe staje się przylgnięcie do Źródła – do Tego,
który nie tylko obnaża iluzje, ale daje siłę, by je porzucić. To jest właśnie
proces nawrócenia: przejście od nieprawdy ku Prawdzie, od iluzji ku
rzeczywistości.
W świecie, w którym zacierają się granice dobra i zła, w którym język prawdy został zrelatywizowany, a człowiek zagubił swój wewnętrzny kompas – Jezus pozostaje wiecznym punktem odniesienia. Jest kompasem dla serca i lekarzem dla duszy. Tylko On daje wolność, która nie jest anarchią, lecz uczestnictwem w Bożym porządku miłości. To wolność dziecka Bożego – wolność, która nie potrzebuje masek ani uznania ze strony świata, bo wie, że jest już kochana i zbawiona.
