Rzadko odnoszę się w tym miejscu do
bieżącej polityki. Dziś jednak nie zdołałem zdzierżyć i postanowiłem, w drodze
wyjątku, skomentować to, co się wydarzyło parę godzin temu. Oto bowiem Parlament Europejski
w Strasburgu przyjął w dniu dzisiejszym
rezolucję
przeciwko Polsce. Poparło ją 438 europosłów, w tym, niestety, większość posłów będącej w opozycji
Platformy Obywatelskiej. Przeciwko
było 152 parlamentarzystów. Rezolucja nosi znamiona dość
bezpardonowego wtrącania się w wewnętrzne sprawy naszego kraju i jest wyrazem jawnej,
coraz mocniej artykułowanej wrogości europejskiego mainstreamu wobec rządu w Polsce. Smutne, że tę ingerencję od pewnego
czasu wspierają posłowie opozycji. Co więcej, są nawet jej głównymi
inspiratorami. Tradycja Targowicy wydaje się ciągle żywa, niestety. Łukasz
Adamski słusznie zauważył dzisiaj na portalu Wpolityce.pl, że motywacje ludzi pokroju Timmermansa czy
Verhofstadta nie są bynajmniej tylko i wyłącznie czysto polityczne. Nie chodzi
im bowiem tylko o to, by dokuczyć ludziom sprawującym władzę w naszym kraju czy nawet
doprowadzić do obalenia ich rządów. Wojna przeciwko polskiemu rządowi wydaje
się mieć także charakter wojny cywilizacyjnej. Prawicowy polski rząd, choć na
pewno nie jest idealny, choć popełnia błędy, stara się jednak prowadzić podmiotową
politykę na arenie międzynarodowej, a przede wszystkim nie poddaje się dyktatowi
poprawności politycznej. Bardzo mocno broni chrześcijańskiej tożsamości Europy. Dlatego stanowi tak irytującą wszelkiej maści lewaków przeszkodę w
przekształcaniu naszego kontynentu w jakąś postać eurokołchozu, będącego
ucieleśnieniem utopijnych idei zbudowania nowego społeczeństwa, w którym ludzie
nie są już poddani „opresji” tradycyjnych wartości ani tym bardziej nie
podlegają wpływom takich "opresyjnych" instytucji jak rodzina czy Kościół. Wszystko,
co sprzeciwia się ich inżynierii społecznej, jest przez nich określane mianem
faszyzmu. Nieprzypadkowo posłowie z frakcji liberałów i socjalistów
zaproponowali poprawkę, w której znalazły się i takie zdumiewające słowa: „Parlament
Europejski potępia środki represji i akty prześladowania
politycznego ze strony władz
Polski, wymierzone przeciwko komunistom, antyfaszystom i innym demokratom”. Niewiarygodne. Autorzy tych oszczerczych słów nie przyjmują
do wiadomości, że komunizm był tak samo zbrodniczym systemem jak nazizm. Wszystko
zaś, co jest negacją ich politycznych i ideologicznych koncepcji, jest dla nich
faszyzmem, mową nienawiści lub nazizmem. Uważam, że dla lewicowych elit europejskich, zarażonych wirusem antykatolicyzmu, zasadniczym celem nie jest wcale sprawnie zarządzany związek wolnych i suwerennych państw, lecz tak naprawdę nowy, wyzuty z chrześcijańskiej
tożsamości człowiek. Jest to aż nadto widoczne. Z przykrością czytałem
tekst wystąpienia eurodeputowanego Janusza Lewandowskiego, posła
reprezentującego Platformę Obywatelską. Przejdzie ono do annałów polskiego
zaprzaństwa. Trudno się nie zgodzić z panią premier, która napisała na
Twitterze: „Politycy, szkalujący swój kraj na forum
międzynarodowym nie są godni jego reprezentowania”. Rozumiem, że są w naszym
kraju ludzie, którym obecna władza się nie podoba. Mają prawo do jej krytyki. Mają
prawo dążyć do tego, by w demokratycznej procedurze, jaką są wybory, straciła ona
legitymizację do rządzenia. Ale uruchomianie sił zagranicznych do walki z
demokratycznie wybranym rządem jest zachowaniem po prostu niegodnym,
zasługującym na zdecydowane potępienie. Tak się po prostu nie godzi. Dlatego podpisuję
się pod słowami Prezydenta Polski, który w ten oto sposób skomentował to publiczne
linczowanie Polski: „Zachowanie i język posłów PO i ich koalicjantów w PE jest nie do
zaakceptowania. To mowa kłamstwa, która uderza w Polskę, Polaków i nasze prawo
wyboru. Gdzie szacunek dla demokracji?”.