poniedziałek, 11 marca 2019

Skłoby


Parę dni temu, korzystając z dnia wolnego i słonecznej pogody, spędziłem ponad 4 godziny na pieszej wędrówce Szlakiem Partyzanckim „Hubala”, który znajduje się w gminie Chlewiska niedaleko Szydłowca. Szlak ten wiedzie między innymi przez wsie Stefanków i Skłoby, które w kwietniu 1940 roku w zemście za działalność majora Hubala zostały spacyfikowane przez Niemców. Największe wrażenie zrobił na mnie cmentarz ofiar pacyfikacji wsi Skłoby. Pochowanych jest na nim 246 osób (samych mężczyzn), które zostały zamordowane 11 kwietnia 1940 roku. W przyszłym roku minie od tego wydarzenia dokładnie 80 lat. Bezpośredni sprawcy tej zbrodni wojennej zapewne nigdy nie zostali za nią ukarani. Gdy patrzyłem na krzyże stojące nad mogiłami zabitych mieszkańców wsi Skłoby, wśród których byli również kilkunastoletni chłopcy, oprócz nieco melancholijnego żalu odczuwałem także pewien rodzaj irytacji, ponieważ tego typu wydarzenia, jak te, które dokonały się w tej wiosce i w wielu innych pobliskich miejscowościach (w tym czasie w trakcie tzw. „hubalowskich pacyfikacji” zostało zamordowanych ponad 700 niewinnych cywilów), pokazują dobitnie, jak niesprawiedliwa jest owa narracja szerzona po wojnie przez żydowską politykę historyczną kreującą międzynarodowe przeświadczenie, że jedynymi ofiarami II Wojny Światowej byli w gruncie rzeczy żydzi, a Polacy byli głównymi współsprawcami ich zagłady. Ta narracja bardzo mocno daje o sobie znać choćby w prasie żydowskiej, w której co rusz publikowane są artykuły stawiające Polaków w jednym szeregu z niemieckimi zbrodniarzami. Ostatnio na łamach wydawanego w USA żydowskiego tygodnika „The Jewish Voice” został opublikowany artykuł o zbrodni w Jedwabnem zarzucający Polakom krwawą antysemickość. Jego autor zilustrował go zdjęciem pomordowanych więźniów niemieckiego obozu w Bergen-Belsen. Promotorami tej narracji, sięgającej często po różnego typu manipulacje, których celem jest oczernianie ludności polskiej, są niestety także niektórzy historycy piszący po polsku, o czym najlepiej świadczy na przykład twórczość Jana Tomasza Grossa. Cieszę się, że jest taka instytucja jak IPN, która stara się pokazywać skalę martyrologii narodu polskiego podczas II Wojny Światowej, której ślady są porozrzucane po całym naszym kraju i poza nim w postaci chociażby takich cmentarzy jak ten we wsi Skłoby. Wiem, że przebicie się z tą naszą narracją w świecie jest bardzo trudne. Przypominam sobie w tym miejscu rozmowę, jaką kilka lat temu odbyłem z pewnym Amerykaninem podczas mego pobytu w USA. Gdy wspomniałem o Powstaniu Warszawskim, był przekonany, że mam na myśli powstanie w getcie. Ze zdumieniem słuchał o 200-stu tysiącach powstańcach, którzy ponieśli śmierć na ulicach Warszawy, o krwawej rzezi Woli, o łapankach. Nigdy nie też słyszał o Armii Krajowej, która była przecież największą armią podziemną w Europie. Nie miał pojęcia o tym, jak okrutne bywały represje niemieckie wobec tych, którzy zdobywali się na odwagę i ukrywali żydów. Ta rozmowa pokazała mi wówczas, jak bardzo my Polacy zaniedbaliśmy naszą politykę historyczną, fakty bowiem, o których przypominają cmentarze wojenne, tablice pamiątkowe, bezimienne mogiły, dobitnie świadczą o tym, że byliśmy pierwszymi, liczonymi w milionach ofiarami niemieckiego i sowieckiego terroru. Dziękuję Opatrzności za to, że podczas mojej ostatniej wędrówki miałem również okazję stanąć nad mogiłami mieszkańców wsi Skłoby i oddać im hołd. Na nowo uświadomiłem sobie, że ciąży na mnie obowiązek spłaty długu wobec tych, którzy na ołtarzu wolności Ojczyzny złożyli ofiarę życia, niekiedy bardzo młodego. Spłacam ten dług również i w taki sposób, że wbrew tzw. pedagogice wstydu czuję w sercu dumę, z tego, że jestem Polakiem i wiem też, że żadne kłamliwe narracje nie będą w stanie tego uczucia we mnie zdławić. Cześć i chwała Bohaterom!