wtorek, 9 kwietnia 2013

Pierwszy chrzest

Mały Michael
Wczorajsza niedziela była pod pewnym względem dniem wyjątkowym, Otóż, po mszy o godz. 11.30 ochrzciłem pierwsze amerykańskie dziecko – małego Michała. Michael był ogólnie bardzo spokojny i zadowolony, zwłaszcza wtedy, gdy obficie polewałem go wodą święconą. Jak się później zresztą okazało ma on korzenie polskie, o czym świadczy także nazwisko: Grobarek. Dzień wczorajszy był w ogóle dość intensywny, na pięć mszy odprawiałem trzy, a to z powodu przedłużającej się niedyspozycji ks. Tadeusza, który na szczęście wraca jednak do zdrowia. Kolejne dni również zapowiadają się jako dość intensywne, ponieważ od dzisiaj aż do czwartku będę zupełnie sam na plebanii (nie licząc psa, który co prawda mnie polubił, no ale przecież dyskusji filozoficznych prowadzić nie umie). Księża, ksiądz Rocco i ks. Tadeusz, wyjechali na spotkanie kapłańskie, które odbywać się będzie w jakimś domu rekolekcyjnym w górach. W ogóle będę jedynym urzędującym katolickim księdzem w całym mieście i okolicy, bo księża z innych parafii również w tych dniach będą na owym spotkaniu. Dzień dzisiejszy upłynął bardzo spokojnie. Jutro za to będę odprawiał trzy msze, w tym jedną dla studentów w kaplicy uniwersyteckiej, a w środę dwie. Szkoda tylko, że pogoda będzie w tych dniach zimowa. Jutro podobno cały dzień ma padać śnieg. Akurat wtedy, gdy w Polsce w końcu robi się wiosennie. Eh! No, ale Kolorado jest znane z tego, że w kwietniu pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze wczoraj w południe temperatura sięgała 72 stopni Fahrenheita (22 stopni Celsjusza), a dziś wieczorem, właśnie teraz jest już tylko 37, a jutro spadnie do 21 (minus 3 w skali Celsjusza). No cóż, chociaż raz Wy tam w Polsce macie lepiej. Należy się Wam. Po tak długiej zimie. Życzę, by przypadkiem nie wróciła, bo tego to już byłoby chyba naprawdę za wiele.