poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wilhelm Röpke

Chciałbym w tym poście napisać kilka słów o naukowym aspekcie mojego pobytu w USA. Oprócz uczenia się angielskiego celem mojego wyjazdu jest zebranie materiałów do przyszłych publikacji naukowych. Ze względu na zaangażowanie w życie duszpasterskie w parafii w Fort Collins musiałem mocno zrewidować moje początkowe ambitne plany napisania kilku książek. Udało mi się jednak, jak do tej pory, zebrać materiały do monografii naukowej na temat filozofii społecznej Wilhelma Röpkego: mam wszystkie jego książki wydane w języku angielskim i włoskim, około 300 artykułów na temat jego twórczości i wiele innych materiałów, w tym ciekawe materiały multimedialne. Napisałem wstępny plan książki, która najprawdopodobniej będzie składała z 4 rozdziałów, kilkunastu podrozdziałów i ponad 40 paragrafów. Powstał już także zarys jednego z jej rozdziałów i kilku paragrafów. Poniżej zamieszczam tekst jednego z nich (rzecz jasna jest to jego wersja robocza – wersja finalna będzie na pewno inna). Usunąłem z niego wszelkie naukowe przypisy i nieco uprościłem styl, by był łatwiejszy w lekturze. Kto chce, może się z nim zapoznać. W ten sposób daję, mam nadzieję, dowód na to, że pracuję tutaj także naukowo. Sam Wilhelm Röpke bardzo mi się podoba. Codziennie poświęcam kilka godzin na lekturę jego książek i artykułów, coraz bardziej zagłębiając się w jego myśl, z tym że interesuje mnie przede wszystkim jej filozoficzny, a nie czysto ekonomiczny wymiar. Może więc parę słów o życiu i myśli tego autora, bo sądzę, że niewielu z was, drodzy czytelnicy, o nim słyszało. Zresztą ja sam odkryłem go dopiero trzy lata temu i to dość przypadkowo. Wilhelm Röpke, urodzony w roku 1899, to wybitny niemiecki ekonomista, socjolog i filozof, jeden z promotorów tzw. społecznej gospodarki rynkowej (soziale Marktwirtschaft), autor wielu prac z zakresu ekonomii i filozofii polityki. Mimo znaczącego dorobku naukowego i publicystycznego, był on myślicielem raczej niedocenianym za życia, obecnie zaś wydaje się nieco zapomniany, albowiem jego życie, pisma i zawarte w nich poglądy są stosunkowo mało znane szerszej publiczności. Jako jeden z nielicznych niemieckich naukowców sprzeciwił się publicznie, pod dojściu Hitlera do władzy, polityce nazistów. Z tego powodu musiał w roku 1933 opuścić Niemcy i udać się na emigrację, najpierw do Turcji, później do Szwajcarii. Z tego przymusowego wygnania nigdy już do swego kraju nie wrócił. Zmarł w roku 1966 w Genewie. Jest autorem kilkunastu książek i około 800 innych publikacji naukowych. W polemice zarówno z liberalizmem klasycznym, jak i neoliberalizmem ekonomistów skupionych w tzw. Szkole Austriackiej (takich np. jak Friedrich Hayek czy Ludwig von Mises), Wilhelm Röpke, podobnie jak wielu innych przedstawicieli niemieckiego ordoliberalizmu (choć zdecydowanie najmocniej), podkreślał społeczną naturę człowieka, akcentując zwłaszcza niezastąpioną rolę wspólnoty w życiu jednostki, a także wagę tradycji, obyczajów i religii, których wartość była kwestionowana przez większość zwolenników klasycznego liberalizmu i wielu intelektualistów pozostających pod urokiem oświeceniowego racjonalizmu. Röpke, niejako à rebours, bardzo zdecydowanie bronił ich wartości, ukazując wiele negatywnych, wręcz destrukcyjnych zjawisk, które ujawniają się w społeczeństwie w wyniku jej umniejszania czy nawet całkowitego jej zanegowania. Ze względu na stałe podkreślanie znaczenia wspólnoty w życiu jednostek z jednej strony i krytykę egoistycznego indywidualizmu z drugiej Wilhelm Röpke może być poniekąd uznany za prekursora idei komunitariańskich, które zrodziły się na gruncie amerykańskim. To, co bardzo mi się w nim podoba, to fakt, że potrafił on ująć swój dyskurs ekonomiczny w szersze, filozoficzne ramy. Odróżnia go to od wielu współczesnych ekonomistów, których cechuje technokratyzm i bardzo zawężona perspektywa światopoglądowa. Tymczasem według Röpkego dobry ekonomista nie może ignorować prawdy o naturze człowieka, która jest cielsno-duchowa (co oznacza, że człowiek nie jest tylko konsumentem dóbr materialnych) ani też nie może abstrahować od etyki. Szkoda, że tak niewielu mamy ekonomistów, którzy potrafią spojrzeć na zagadnienia ekonomii w szerszej perspektywie. Może gdyby było inaczej, udałoby się uniknąć niejednego kryzysu.



 Konieczność moralności w życiu społecznym

Wilhelm Röpke wielokrotnie podkreślał w swoich pismach, że moralność jest podstawą działalności człowieka zarówno w sferze publicznej, przede wszystkim w wymiarze politycznym i gospodarczym, jak i w życiu prywatnym. Dzięki moralności, będącej zbiorem określonych norm postępowania, którymi winni kierować się członkowie danej społeczności, ludzkie czyny zyskują kwalifikację etyczną, tzn. mogą być oceniane jako dobre lub złe, a więc tym samym jako pożądane lub niepożądane.

Według Röpkego człowiek, z racji swojej ontycznej niedoskonałości, nie jest istotą samowystarczalną. Dla zaspokojenia swoich egzystencjalnych potrzeb powinien – niezależnie od tego, czy tego chce, czy też nie – współpracować z innymi ludźmi. Bardzo rzadko się zdarza, by człowiek w trosce o swój dobrobyt był zdany wyłącznie na siebie samego. Są to zawsze sytuacje wyjątkowe. Zdaniem niemieckiego myśliciela za literacką egzemplifikację takiej sytuacji może posłużyć przypadek Robinsona Crusoe. Jednak w rzeczywistym świecie dążenie do zdobycia środków potrzebnych do życia ma zawsze charakter społeczny, nie może być bowiem zrealizowane wyłącznie w ramach indywidualnych możliwości. Röpke wyróżnia trzy metody realizacji tego dążenia.

Pierwszą z nich określa mianem „metody etycznie negatywnej”. Mamy z nią do czynienia wówczas, gdy człowiek, dążąc do przezwyciężenia sytuacji jakiegoś życiowego niedostatku, stosuje przemoc lub/i różne formy podstępu, by w ten sposób, kosztem innych, zdobyć dla siebie środki, które w jego przekonaniu są konieczne do przezwyciężenia owej sytuacji. Według Röpkego jest to sposób działania będący konsekwencją ulegania wrodzonej człowiekowi egoistycznej skłonności, która każe mu myśleć wyłącznie o sobie i swoich korzyściach.

Druga metoda jest określana przez niemieckiego myśliciela mianem „metody etycznie pozytywnej”. W odróżnieniu od pierwszej jest ona wyrazem postawy altruistycznej. Dzięki tej metodzie część ludzi może otrzymywać pożądane dobra bez konieczności dawania niczego w zamian, ponieważ ci, którzy są stroną obdarowującą, z racji swojej bezinteresowności niczego w zamian nie oczekują.

Z kolei trzecia metoda sama w sobie nie jest z etycznego punktu widzenia ani pozytywna ani negatywna. Nie jest ona manifestacją czystego egoizmu, jeśli miałby on wyrażać się w tym, że dąży się do osiągnięcia własnego dobrobytu kosztem innych przedstawicieli ludzkiego gatunku. Nie wynika też z czystego, bezinteresownego altruizmu w takim znaczeniu, że własne potrzeby są poniekąd zaniedbywane w tym celu, aby wyłącznie inni mogli na tym skorzystać. Metoda ta zasadniczo polega na tym, że na mocy zasady wzajemności wzrost dobrobytu jednej ze stron jest osiągany przy pomocy wzrostu dobrobytu drugiej strony. W praktyce realizowana jest ona w ten sposób, że oferuje się drugiemu to, czego on wydaje się potrzebować, po to, by w ramach odpłaty otrzymać od niego to, czego się samemu potrzebuje, przy czym wartość dobra dawanego i otrzymywanego w zamian powinna być mniej więcej taka sama.

Kwalifikacja pierwszej metody jako etycznie negatywnej jest możliwa tylko na mocy przyjęcia określonej moralności, wedle której takie zachowania jak stosowanie przemocy czy podstępu, by posłużyć się innymi dla uzyskania wyłącznie własnej korzyści, są traktowane jako etycznie złe. Podobnie jest z metodą drugą – altruistyczna bezinteresowność może być oceniona jako dobra tylko w świetle określonego systemu wartości będącego odzwierciedleniem takiego systemu etycznego, w którym miłość drugiego jest uznawana za najwyższe prawo moralne.

Röpke podkreśla, że z moralnego punktu widzenia niedopuszczalne jest łączenie metody trzeciej i pierwszej, a więc taka sytuacja, gdy, owszem, dajemy „coś” innym w zamian za to, co od nich otrzymujemy, ale jednocześnie nie jest przez nas zachowywana zasada ekwiwalentności. Z tą formą nierównej wymiany dóbr mamy do czynienia wówczas, gdy dajemy znacznie mniej, niż sami otrzymujemy. Niemiecki myśliciel wskazuje na kilka znanych z historii konkretnych przykładów tego rodzaju nieuczciwych praktyk, będących wykroczeniem przeciwko cnocie sprawiedliwości wymiennej, np. wyzysk pracowniczy, niewolnictwo czy praktyki kolonialne.

Z kolei łączenie drugiej metody z trzecią, zdaniem Röpkego, jest nie tylko dopuszczalne, lecz niekiedy także społecznie pożądane, zwłaszcza w odniesieniu do takich profesji jak chociażby: lekarz, prawnik, artysta. Jeśli chodzi na przykład o usługi medyczne, to według dość rozpowszechnionej opinii nie wystarcza jedynie bycie dobrym fachowcem, pacjenci oczekują bowiem od pracowników służby zdrowia, zwłaszcza od lekarzy, nie tylko czysto technicznego profesjonalizmu, który winien znajdować wyraz w trafnym stawianiu diagnoz i proponowaniu skutecznej terapii, lecz także przejawiania postawy altruistycznej, która z kolei powinna się wyrażać w podmiotowym podejściu do pacjenta i częstym okazywaniu empatii. Podejście czysto biznesowe, a więc traktowanie ludzi chorych jedynie jako klientów mających dostarczać środków materialnych w zamian za wykonywaną usługę, jest powszechnie odbierane jako postępowanie wbrew pewnym obowiązującym standardom, wedle których pracownicy służby zdrowia powinni wyróżniać się, nomen omen, szczególną chęcią służenia i niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. Tymi standardami – do których powinni stosować się ludzie wykonujący określone zawody – zakazującymi jawnego czy ukrytego wyzysku lub ewentualnie nakazującymi pewne formy altruizmu zajmuje się szczegółowo etyka biznesu, która z kolei powinna być umocowana w szerszym kontekście etycznym.

Röpke zwraca jednak uwagę na to, że również realizacja trzeciej metody, a więc działalność czysto biznesowa, mimo że w trakcie jej stosowania nie jest wymagane przejawianie postawy altruistycznej, nie może jednak dokonywać się w całkowitej próżni aksjologicznej. Według niego w realnym świecie każdy biznesmen musi być człowiekiem moralnym, tzn. powinien uwzględniać etyczno-moralne dziedzictwo społeczeństwa, którego jest członkiem, i stale się do niego odwoływać, a więc winien identyfikować się z pewnymi powszechnie uznawanymi normami moralnymi i konsekwentnie stosować je w życiu, w przeciwnym wypadku szybko, świadomie bądź nieświadomie, ulegnie wrodzonej człowiekowi skłonności do egoizmu, który po jakimś czasie, niekiedy zupełnie niepostrzeżenie, może zacząć przybierać formy skrajnie niemoralne.

Powyższe trzy metody posłużyły Röpkemu również do swego rodzaju historiograficznego opisu ewolucji naszej zachodniej cywilizacji. Ewolucja ta, jego zdaniem, może być lepiej zrozumiana w świetle podwójnego standardu moralnego, jaki był i jest powszechnie stosowany w życiu ludzi: do surowego kodeksu moralnego odwołujemy się w kręgu bliskich nam osób, np. w obrębie rodziny lub przyjaciół, co się wyraża w tym, że w relacjach z nimi staramy się poskramiać nasze egoistyczne skłonności, częściej zaś zdobywamy się na różne formy altruizmu; z kolei znacznie mniej surowe zasady moralne stosujemy w odniesieniu do ludzi, z którymi łączą nas jedynie bardzo słabe więzi lub w ogóle nic nas z nimi nie łączy. W relacjach z obcymi ludźmi częściej pozwalamy sobie na zachowania egoistyczne, a znacznie rzadziej na postawy altruistyczne. Rozwój gospodarczy sprawił, że w czasach nowożytnych rozpowszechnieniu uległa trzecia metoda, którą Röpke nazywa „biznesową”, a więc ta w której relacje międzyludzkie są z moralnego punktu widzenia neutralne. Według niego ma to swoje dobre strony, przede wszystkim taką, że wraz z rozwojem aktywności ekonomicznej regulowanej przez prawo gospodarcze zawężeniu uległ obszar stosowania pierwszej metody zdobywania środków i gromadzenia dóbr, opartej na przemocy i wynikającej z egoizmu. Tym nie mniej jednak, rozwój ten przyniósł również negatywne konsekwencje, ponieważ jednocześnie zawężeniu uległ obszar stosowania drugiej metody, tzn. coraz mniej ludzie zdolni są to zachowań altruistycznych. Innymi słowami, tam, gdzie rozpowszechniła się metoda biznesowa („business is business”), mniej jest co prawda skrajnych egoistów bogacących się kosztem innych, lecz jednocześnie mniej jest także altruistów zdolnych do bezinteresownego działania. Röpke zauważa, że ta druga konsekwencja jest również wynikiem procesu postępującej sekularyzacji nowożytnych społeczeństw, który prowadzi do osłabienia wpływu religii na wybory moralne ludzi, osoby religijne bowiem, zwłaszcza wyznawcy religii chrześcijańskiej, są w stanie z jednej strony stawiać opór owemu wrodzonemu egoizmowi, z drugiej zaś są bardziej skłonni do zachowań altruistycznych, do okazywania bezinteresowności i życzliwości, do poświęceń, a w niektórych sytuacjach nawet do oddania życia za bliźnich.

Rozpowszechnienie się metody biznesowej nazywa Röpke komercjalizacją życia. Zauważa on, że temu zjawisku podlegają niekiedy te obszary naszej wspólnotowej egzystencji, w których aktywność ludzka ma inny charakter niż działalność czysto ekonomiczna: religia, sztuka, nauka. Duszpasterz, artysta czy naukowiec, choć – mówiąc biblijnie – „wart jest robotnik swej zapłaty”, nie powinien kierować się jedynie rachunkiem ekonomicznym, ponieważ jego praca jest czymś więcej niż jedynie sposobem na zdobywanie środków do życia. Jest bardziej powołaniem niż zawodem. Nasz autor zauważa ponadto, że nawet życie wewnątrzrodzinne może ulec procesowi komercjalizacji, jeśli w relacjach między członkami rodziny coraz częściej gości interesowność, coraz rzadziej zaś altruizm, w wyniku czego rodzina staje się bardziej małą korporacją niż wspólnotą kochających się osób. Między innymi w tym procesie upatruje Röpke jednego z powodu, dlaczego w społeczeństwie nowożytnym rodzice są coraz mniej skłonni do posiadania i wychowywania dzieci, a jeśli nawet je posiadają, to proces pielęgnowania i wychowywania, który wiąże się z niemałym codziennym trudem i poświęceniem, ceduje na państwowe instytucje, takie jak: żłobki, przedszkola, szkoły.

Wilhelm Röpke dostrzegał zagrożenie płynące z panekonomizmu. Choć sam był ekonomistą, bardzo mocno sprzeciwiał się procesowi, który nazywał „kanonizacją” biznesu, a więc traktowaniu działalności gospodarczej człowieka jako tej najważniejszej. Oczywiście, zdobywanie środków do życia, także w celu ciągłego podwyższania jego poziomu, jest ważne, pobudzające do samorozwoju, rodzące postęp technologiczny, lecz nie może wyczerpywać całej aktywności człowieka, gdyż „nie samym chlebem żyje człowiek”. Ludzie winni być zwróceni ku wyższym wartościom, w przeciwnym razie grozi im utrata moralnej orientacji i siły, co z reguły prowadzi do niekontrolowanego, choć często dość wysublimowanego, ulegania egoistycznym skłonnościom. Dlatego tak ważne są moralne rezerwy społeczeństwa, w którym przyszło nam żyć. Nie wolno ich lekkomyślnie trwonić, może się bowiem okazać, że ich lekceważenie i negacja doprowadzi do całkowitego wyschnięcia źródeł naszej moralnej siły.