środa, 22 maja 2024

Brońcie Krzyża



Krzyż to symbol, który jak żaden inny jest bardzo głęboko wpisany w dzieje narodu polskiego. Zapis tych dziejów to w dużej mierze opowieść, niekiedy dramatyczna, o wierności krzyżowi i Ewangelii. Poeta Zygmunt Krasiński nazwał Polskę "krainą mogił i krzyży". W iluż to bowiem miejscach na polskiej ziemi pojawiał się las krzyży wyrosły na mogiłach tych, co polegli w obronie Ojczyzny: Głogów, Legnica, Grunwald, Chocim, Racławice, Maciejowice, Olszynka Grochowska, Radzymin, Westerplatte, Warszawa i wiele innych. W znaku Krzyża nasz naród wielokrotnie szukał pociechy i nadziei. W czasie II wojny światowej mrok okupacyjny rozjaśniały krzyże na kościołach, na rozstajach dróg, na ścianach polskich domów. Krzyże pojawiły się również tam, gdzie polscy robotnicy w okresie panowania systemu totalitarnego upomnieli się o swoją godność i prawo narodu do samostanowienia: w Poznaniu, w Ursusie i Radomiu, w Gdańsku, w kopalni Wujek. Krzyż to znak, który Polaków jednoczył, pokrzepiał nadzieją, prowadził do walki. Święty Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w 1995 roku w Skoczowie mówił: 
W okresach najcięższych dziejowych prób naród szukał i znajdował siłę do przetrwania i do powstania z dziejowych klęsk właśnie w nim - w Chrystusowym Krzyżu! I nigdy się nie zawiódł. Był mocny mocą i mądrością Krzyża! Czy można o tym nie pamiętać? 
Z tej głębokiej świadomości zakorzenienia obecności krzyża w historii narodu polskiego wypływa, zdaniem Jana Pawła II, obowiązek odważnej obrony krzyża przed tymi, którym on tak bardzo przeszkadza, którzy w imię źle pojętej świeckości państwa chcieliby go usunąć z przestrzeni publicznej. 
Umiłowani bracia i siostry – wołał papież w roku 1997 w Zakopanem – nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. 
Trudno zrozumieć, dlaczego wciąż są wśród naszych rodaków i tacy, którym przeszkadza krzyż obecny w przestrzeni publicznej, a nawet tacy, którzy krzyż znieważają, dopuszczając się gorszących i zazwyczaj odrażających aktów bluźnierstwa. My zaś głęboko wierzymy, że nie był daleki od prawdy poeta, gdy pisał: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Dlatego, naśladując minione pokolenia, i my również chcemy być wierni krzyżowi, aby w tym świętym znaku naszej chrześcijańskiej wiary odnosić codzienne zwycięstwa nad pokusą ulegania temu wszystkiemu, co zagraża naszej wolności, tak osobistej, jak i narodowej.


P.S. Powyższy tekst to fragment rozważań odczytanych podczas Drogi Krzyżowej, która 23 marca 2018 przeszła ulicami parafii św. Marka w Warszawie. Napisałem je z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Kilka miesięcy później zostały opublikowane w książce, której nadałem tytuł "Wolność krzyżami się mierzy". Przypominam ten tekst w kontekście decyzji, która została podjęta przez prezydenta Warszawy. Chodzi tu o ideologiczne zarządzenie, na mocy którego obecny włodarz stołecznego miasta zakazuje używania symboli religijnych w urzędach miejskich, w tym np. wieszania krzyży na ścianach urzędu, a także stawiania ich na biurkach urzędników. Decyzja ta bardzo mnie zasmuciła. Administracyjne, w gruncie rzeczy przemocowe oczyszczanie instytucji publicznych z symboli religijnych musi z konieczności pociągnąć za sobą negatywne skutki dla tożsamości mieszkańców stolicy. Warszawa już teraz nie ma swojej duszy. Zaczyna za to przekształcać się powoli w amorficzny konglomerat bezideowych jednostek, nastawionych coraz bardziej konsumpcyjnie i materialistycznie. Walka z obecnością krzyża w przestrzeni publicznej tylko ten proces pogłębi. Boję się więc o los  miasta, które – przy biernej postawie jej mieszkańców  na mocy arbitralnie podjętych decyzji zdaje się wyrzekać tego, co od wieków stanowiło mocny element jego tożsamości. 

Rozporządzenie prezydenta Warszawy dobitnie pokazuje, jak bardzo antychrześcijański, a szczególnie antykatolicki staje się zachodni liberalizm, który w imię troski o indywidualną wolność kwestionuje prawo do obecności w dyskursie publicznym wypowiedzi i zachowań motywowanych przekonaniami religijnymi. W świetle tych faktów można powiedzieć, bez obawy o przesadę, że toczy się obecnie walka tego, co cesarskie, z tym, co boskie. Jest to walka z obecnością religii chrześcijańskiej w przestrzeni publicznej, a zatem walka z obecnością tych wartości, które chrześcijaństwo promuje i głosi. Nie jest to absolutne novum w dziejach cywilizacji zachodniej. Jest to raczej kolejna odsłona dziejowych zmagań. W historii tych zmagań można, jak sądzę, wyróżnić trzy główne etapy, które poprzedziły obecną nasiloną ofensywę sił nastawionych zdecydowanie nieprzyjaźnie wobec religii, zwłaszcza wobec chrześcijaństwa.

Pierwszym etapem tej walki było prześladowanie chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim. Aż do wydania w roku 313 edyktu mediolańskiego aparat państwa rzymskiego był używany do walki przeciwko nowej, dynamicznie rozwijającej się religii. Ta batalia w kolejnych falach prześladowań przyniosła męczeństwo niezliczonej rzeszy wyznawców Chrystusa, mimo to zakończyła się całkowitym zwycięstwem religii chrześcijańskiej, która wyparła kult bogów pogańskich. 

W średniowieczu Kościół Katolicki zyskał pozycję dominującą w społeczeństwach Europy, wywierając olbrzymi wpływ nie tylko na życie duchowe, lecz także na życie społeczne i polityczne. Nie jest to miejsce na szczegółowe analizy historyczne, lecz nie pomylę się, mówiąc, że sojusz tronu z ołtarzem na dłuższą metę przyniósł jednak szkodę religii chrześcijańskiej. Władza deprawuje, a dążenie do władzy absolutnej deprawuje najbardziej. To uzurpowanie sobie prawa do sprawowania władzy politycznej ze strony pasterzy Kościoła musiało przynieść gwałtowne reakcje sprzeciwu. Wystąpienie Lutra, które zapoczątkowało okres podziału chrześcijaństwa, było tylko jednym z wielu wyrazów tego sprzeciwu. 

Niezwykle ważnym etapem w dziejach Europy i Kościoła stała się rewolucja francuska, która przyniosła upadek starego, feudalnego społeczeństwa. Szczególną nienawiść twórcy rewolucji żywili wobec Kościoła, który był uważany za podporę poprzedniego systemu. Rewolucja przyniosła więc brutalne, często bardzo krwawe prześladowanie Kościoła: niszczenie świątyń, mordowanie duchownych, rzeź katolików w Wandei – to tylko niektóre fakty, które świadczą o tym, że budowniczowie nowego społeczeństwa widzieli swego wroga głównie w religii katolickiej. Kościół, mimo tylu aktów przemocy, których ofiarami padło tysiące wyznawców Chrystusa, przetrwał i tę próbę eksterminacji, choć bez wątpienia jego pozycja w Europie uległa z tego powodu znacznemu osłabieniu, a w samej Francji niemal całkowitemu zmarginalizowaniu. Zaszczepiony wówczas wirus antyklerykalizmu powodował w następnych stuleciach wybuchy jeszcze niejednej epidemii nienawiści do religii katolickiej. 

Kolejnym etapem walki z obecnością chrześcijaństwa w Europie była rewolucja październikowa w Rosji, która potem objęła także inne kraje europejskie, takie jak Hiszpania, i nieeuropejskie, takie jak Meksyk, a po II wojnie światowej, na skutek decyzji politycznych podjętych w Jałcie, została inkorporowana na bagnetach Armii Czerwonej we wschodniej i środkowej części Starego Kontynentu. Lata zimnej wojny przyniosły wzmożony eksport idei komunistycznych do krajów Ameryki łacińskiej i Azji. Do dziś to właśnie w takich krajach jak Kuba czy Chiny trwa prześladowanie religii chrześcijańskiej, zwłaszcza katolicyzmu. Chociaż blok sowiecki upadł i obecnie w Europie nie występują systemowe prześladowania religii, to bez wątpienia mamy w niej do czynienia z ożywioną ofensywą agresywnego laicyzmu, który stara się wypchnąć chrześcijaństwo poza margines życia publicznego, pozbawiając go jakichkolwiek wpływów na kształtowanie się instytucji politycznych i norm prawnych. Szczególnym miejscem tej ofensywy stała się Polska, a przede wszystkim Warszawa. Czy ta ofensywa napotka w końcu na zdecydowany opór samych chrześcijan, zwłaszcza katolików? Czy damy się z powrotem zepchnąć do współczesnych katakumb?  „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 33).