piątek, 3 stycznia 2014

Ks. Marek Kruszewski

Jest moim kolegą kursowym z seminarium. Znamy się więc już od ponad 27 lat! Od kilku lat jest także moim współpracownikiem w parafii św. Franciszka z Asyżu. Mieszka za ścianą. Jest przykładem bardzo dobrego księdza realizującego swoje powołanie z autentycznym oddaniem. Mówiąc ewangelicznie: jest pasterzem, a nie najemnikiem. Często jego przykład jest dla mnie pozytywnie motywujący, choć czasami budzi też wyrzuty sumienia. Jest człowiekiem wielu zalet. Wśród nich jest jednak i taka, która mnie czasami irytuje – to jego zwyczaj obsypywania ludzi super komplementami. Zdaje się, że należę do najwdzięczniejszych obiektów jego przesadnych pochwał. Moje prośby, by dał sobie spokój z takim „superlatywnym” sposobem okazywania mi uznania, nie przynoszą skutku, przeciwnie – jego wysiłki na tej drodze raczej stale się wzmagają. Do niedawna mówił o mnie, że jestem jednym z najinteligentniejszych księży w diecezji. Ostatnio jednak przeczytałem na jego blogu, że jestem jednym z najinteligentniejszych księży w Polsce. Jak tak dalej pójdzie, to nie długo okaże się, że jestem najinteligentniejszy na świecie. Takie pochwały, rzecz jasna, nie wiele mają wspólnego z realną oceną moich umysłowych umiejętności, za to dużo mówią o usposobieniu i pokorze ks. Marka, wszak wywyższanie innych, przy jednoczesnym unikaniu chwalenia się własnymi dokonaniami i zaletami, jest znakiem tej cnoty. Mój sąsiad, jeśli chodzi o inteligencję, w niczym mi oczywiście nie ustępuje, znacznie jednak przewyższa mnie w innych przymiotach ducha i charakteru. Mam tu na myśli takie cechy jak: pobożność, pogoda ducha czy pozytywne nastawienie do ludzi. Te ostatnie zalety czynią z niego – tu „za karę” zrewanżuję mu się moim super komplementem, przy czym akurat ta pochwała jest w pełni uzasadniona – jeśli nie najsympatyczniejszym, to z pewnością jednym z najsympatyczniejszych księży w diecezji, a nawet w Polsce. Myślę, że nikt z ludzi, którzy znają go osobiście, nie byłby w stanie uznać tej opinii za przesadną. Szkoda jednak, że będąc jednym z najsympatyczniejszych księży w naszej diecezji, jest jednocześnie jednym z najbardziej niedocenionych. Ciągle sprawuje funkcję wikariusza, choć od dawna powinien być proboszczem na jakiejś dobrej parafii. Zasługuje na to ze względu na swoją kapłańską gorliwość, duszpasterską kreatywność, otwarcie na współpracę z księżmi i ludźmi świeckimi. Niestety, zdaje się, że decydenci, którzy są w naszej diecezji odpowiedzialni za politykę personalną, nie mogą wznieść się ponad swoje uprzedzenia. Jest to, w moim odczuciu, wyraz jakiejś dziwnej małostkowości i z pewnością nie przynosi korzyści Kościołowi. Proboszczami powinni być najlepsi spośród nas, a to nie znaczy, że najbardziej spolegliwi i bezkrytyczni wobec Kościoła jako instytucji. Najważniejsze, by dawali przykład wiary i miłości do Kościoła rozumianego przede wszystkim jako wspólnota wiernych. Ks. Marek z całą pewnością spełnia te kryteria w stopniu znacznie wyższym niż jedynie wystarczającym. Boli mnie więc, że tak dobry kapłan jest trzymany niejako na zapleczu duszpasterskim diecezji, choć wyzwania, przed jakimi stoi nasz Kościół, są tego rodzaju, że, aby im sprostać, trzeba sięgać po jednostki naprawdę nieprzeciętne. Jednocześnie muszę jednak wyznać, że moje odczucia mają w tym miejscu charakter dość ambiwalentny. Z drugiej bowiem strony cieszę się, że mój sympatyczny sąsiad ciągle nie jest proboszczem, bo w ten sposób nadal jest wikariuszem w parafii, w której aktualnie razem posługujemy. Jest to z pewnością z wielką korzyścią dla naszej wspólnoty parafialnej. Nie ulega jednak wątpliwości, że gdy w końcu stąd odejdzie, wielu parafian odczuje z tego powodu spory smutek, łącznie ze mną (chyba, że ja odejdę pierwszy i wtedy pogrążę w smutku księdza Marka, bo komu wówczas będzie dokuczał swoimi komplementami). Na razie jednak możemy cieszyć się jego obecnością wśród nas. Podejrzewam, że lubię go nawet bardziej niż on mnie, co jest pewnym paradoksem, biorąc pod uwagę fakt, że, gdy chodzi o manifestowane wyrazy wzajemnej sympatii, nie mogę się z nim równać. Pod względem tego rodzaju wylewności, jestem, niestety, o wiele bardziej oszczędny, by nie powiedzieć skąpy. Ten wpis na moim blogu tej dysproporcji z pewnością nie zrównoważy, ale może chociaż trochę uczyni ją mniej rażącą. Drogi księże Marku! Dobrze, że jesteś! I dzięki za to, jaki jesteś!

czwartek, 2 stycznia 2014

Kolędowanie

Poniżej filmy z naszych wspólnotowych kolędowań. Pierwszy filmik ze spotkania opłatkowego wspólnoty rodzin, a drugi ze spotkania wspólnoty młodzieżowej i studenckiej. (niestety jakość pierwszego filmu nie jest najlepsza).





środa, 1 stycznia 2014

Nowy Rok

Mała Chae Eun
Jest już nowy 2014 rok. Za oknami słychać kanonadę wybuchających sztucznych ogni. Jakoś nie mam ochoty, by je oglądać, może dlatego, że od wczoraj jestem przeziębiony i samopoczucie mam raczej nienajlepsze. Przed chwilą przeczytałem życzenia imieninowe przysłane mi drogą mailową przez moich koreańskich przyjaciół, których poznałem w Fort Collins. Napisali, że bardzo za mną tęsknią i że liczą na nasze spotkanie w Polsce, może nawet jeszcze w tym roku w czasie wakacji letnich. Rzecz jasna odpisałem im, że też na to liczę. Najmilej zaskoczyła mnie jednak mała Chae Eun, która napisała między innymi takie oto słowa:
Happy New Year in your baptismal day. I miss you a lot. I was happy when you stayed with us. I am still happy to be your friend even if I am young. Thank you for making us happy. I will miss you a lot. I will always pray for you.
Nieco się wzruszyłem, gdy czytałem te słowa. Jeśli dziecko tak solennie obiecuje modlitwę za mnie, to nie można nie zobaczyć w tym znaku Bożej miłości. Dziś zresztą wiele razy poczułem wdzięczność w sercu, gdy odczytywałem sms-y z życzeniami albo słuchałem życzeń składanych bezpośrednio lub przez telefon. Szkoda, że nie umiem adekwatnie odwzajemniać tej ludzkiej życzliwości. Na początku nowego roku mam w sercu pragnienie, by być lepszym człowiekiem, wszak nie można być dobrym księdzem, gdy nie jest się dobrym człowiekiem. Św. Paweł w Liście do Galatów pisał: „Bracia, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, zwłaszcza braciom w wierze”. Sobie i Wam wszystkim życzę, by ten czas, który przed nami, był wypełniony dobrem – zarówno tym dawanym, jak i otrzymywanym. Moje najlepsze życzenia noworoczne niech wyrazi poniższa modlitwa pochodząca z IV w.

Pan niech będzie przed tobą,
aby ukazywać ci właściwą drogę,
aby zamknąć cię w ramionach i cię osłaniać.
Pan niech będzie za tobą, aby cię strzec
przed zasadzkami złych ludzi.
Pan niech będzie pod tobą,
aby pochwycić cię, gdy upadasz
i wyswobodzić cię z sideł.
Pan niech będzie w tobie,
aby cię pocieszyć, gdy jesteś smutny.
Pan niech będzie wokół ciebie, aby cię bronić,
kiedy inni cię napadają.
Pan niech będzie nad tobą, aby cię błogosławić.
Niech cię błogosławi dobry Bóg
Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Amen.