wtorek, 23 września 2014

Niespodziewana nominacja

W ostatnim czasie, po powrocie z USA, coraz częściej doznawałem wewnętrznych rozterek co do tego, czy nadal mam rozwijać swoje naukowe zainteresowania, czy też raczej całkowicie poświęcić się duszpasterstwu. I oto stało się coś, czego się zupełnie nie spodziewałem – ksiądz Arcybiskup nieoczekiwanie zakończył moje rozterki, mianując mnie tydzień temu proboszczem parafii św. Marka Ewangelisty w Warszawie na Targówku. Ta decyzja bardzo mnie zaskoczyła, bo w moich rozmyślaniach na temat przyszłości sprawowanie funkcji proboszcza nie jawiło się bynajmniej jako realna alternatywa, tym bardziej, że nie wydaje mi się, żebym posiadał odpowiednie predyspozycje do jej pełnienia. Okazało się jednak, że mój biskup ma inne zdanie na ten temat. Ciągle jeszcze nie oswoiłem się do końca z tą myślą, że nie będę już rezydentem w parafii św. Franciszka, gdzie pracowałem przez ostatnie 14 lat (z roczną przerwą na pobyt w USA), i że niedługo rozpocznę zupełnie inny rodzaj posługi duszpasterskiej w nowej parafii. Sporo we mnie lęku, bo wyzwaniu, przed jakim stoję, nie będzie łatwo sprostać, choć biskup i wielu życzliwych mi osób, tak duchownych i świeckich, zapewniało mnie, że sobie poradzę. No cóż, być może okaże się to prawdą, zwłaszcza gdy będę pamiętał o słowach Jezusa, które tak często lubię przytaczać: „Beze Mnie nic uczynić nie możecie”. Z lękiem przeplata się również we mnie i smutek, bo muszę się rozstać ze wspólnotą parafialną na Tarchominie. W ciągu owych 14 franciszkowych lat spotkałem tu wielu wspaniałych ludzi, z niektórymi nawiązałem bardzo bliskie relacje, także te przyjacielskie. Z pewnością w najbliższą niedzielę, w czasie Mszy św. o godz. 10.00, gdy będę się oficjalnie z nimi żegnał, smutek ten stanie się dotkliwy i nie będzie mi łatwo go ukryć. Jednak mimo lęku i pewnego rodzaju żalu, że oto kończy się jakiś ważny okres w moim życiu, który oceniam bardzo pozytywnie, patrzę w przyszłość z nadzieją. Parafia św. Marka, do której zostaje posłany, to bardzo dynamiczna chrześcijańska wspólnota, dobrze zorganizowana, z bardzo dobrymi, pobożnymi i zaangażowanymi w życie parafialne ludźmi. Zresztą, nie jest mi zupełnie nieznana. Parę lat temu głosiłem  w tej parafii rekolekcje wielkopostne, a w tym roku na zaproszenie ks. Wacława Madeja, jej obecnego proboszcza, byłem tam z posługą słowa w czasie nawiedzenia figury Matki Bożej Loretańskiej. Co szczególnie mnie wówczas przy obu tych okazjach uderzyło, to sposób, w jaki parafianie słuchali moich słów – byli naprawdę zasłuchani. Czułem, że rodzi się pewien rodzaj duchowej więzi między mną a moimi słuchaczami. Mam więc nadzieję, że w czasie mojej posługi duszpasterskiej w parafii św. Marka ta duchowa więź się pogłębi i stanie się czymś trwałym. Ufam też, zgodnie ze słowami Jezusa ("Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili"), że ta posługa przyniesie dobre owoce zarówno moim nowym parafianom, jak i mnie osobiście. Wszystkich proszę o modlitwę w tej intencji.