środa, 3 grudnia 2014

Pierwsze zaproszenie

dk. Grzegorz Owsianko
Dzisiejszy wieczór spędziłem w gronie państwa Adama i Bożeny Owsianko, którzy zaprosili mnie do swojego domu na kolację. Oboje bardzo angażują się w życie naszej wspólnoty parafialnej. Są między innymi członkami Rycerstwa Niepokalanej. Pan Adam służy często do mszy jako ministrant i lektor. Jest także naszym parafialnym elektrykiem wykonującym od czasu do czasu różne prace na rzecz parafii. Ostatnio na przykład naprawiał wiszący w moim pokoju żyrandol, w którym, nie wiedzieć czemu, wystąpiło zwarcie przewodów. "Chińszczyzna" - tak oto lapidarnie skomentował niespodziewaną awarię p. Adam. Najważniejsze jednak to to, że pan Adam i pani Bożenka są rodzicami Grzegorza, wieloletniego ministranta i lektora, który przed bodaj 8 laty wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych i już za pół roku, jeśli wszystko pójdzie dobrze, otrzyma święcenia kapłańskie, a następnego dnia odprawi w naszym kościele swoją mszę prymicyjną. Oglądaliśmy dzisiaj zdjęcia z jego święceń diakonatu. Nietrudno było zauważyć, że p. Adam i p. Bożena są dumni ze swego starszego syna, który postanowił pójść śladami św. Franciszka z Asyżu, a więc świętego bardzo mi bliskiego. Mają ku temu uzasadnione powody, bo Grzegorz wygląda na bardzo sympatycznego człowieka, co, jak sądzę, potwierdza powyższe zdjęcie. Robi też wrażenie inteligentnego i uduchowionego. Jeśli tylko nie dopadnie go jakiś ciężki kryzys wiary, z pewnością będzie dobrym zakonnikiem. Z jego rodzicami rozmawiałem jednak nie tylko o nim, lecz także o ich własnym życiu, zwłaszcza o niełatwych początkach ich życia małżeńskiego i rodzinnego naznaczonego zmaganiem się z niemałymi trudnościami materialnymi. Ich mieszkanie nie jest duże. Wcale im to jednak nie przeszkadza. Ich przykład pokazuje, że gdy domownicy naprawdę się kochają i szanują, to przestrzeń mieszkalna nie jest aż tak ważna. Szkoda, że tylu młodych dzisiaj tego nie rozumie. Iluż to ludzi mieszka w dużych, nowocześnie urządzonych mieszkaniach, w których jednak wieje chłodem. Mam nadzieję, że podobny, ciepły i rodzinny klimat, jaki panuje w domu pana Adama i pani Bożeny, panuje również w wielu innych mieszkaniach, w których na stałe przebywają pozostali moi parafianie. Nie łudzę się jednak. W naszej parafii na 10000 mieszkańców na niedzielną Mszę regularnie uczęszcza jedynie około 2000. Oznacza to, że mniej więcej ¾ mieszkańców bardzo rzadko korzysta z sakramentów świętych, a niektórzy z nich pewnie w ogóle. Trudno więc przypuszczać, żeby w ich domach rzeczywiście panowała atmosfera przepełniona Bożym pokojem i Bożą miłością. Kto odwraca się od Najwyższego traci Jego błogosławieństwo. Nie znam nikogo, kto by oddalił się od Boga i przez to stał się szczęśliwszym człowiekiem. Cieszę się jednak, że mimo postępującej w kraju laicyzacji wciąż jeszcze wiele jest u nas takich autentycznie chrześcijańskich domów i rodzin. Sądzę, że gdy po świętach zacznie się w naszej parafii wizyta duszpasterska, to nie jeden raz będę się mógł o tym przekonać. Na razie odczuwam wdzięczność wobec p. Adama i p. Bożeny za to pierwsze zaproszenie, jakie otrzymałem ze strony parafian, by ich odwiedzić. Szykują się następne, wygląda więc na to, że nie było to ostatnie tego typu spotkanie.