dk. Grzegorz Owsianko |
Dzisiejszy wieczór spędziłem w gronie państwa Adama i
Bożeny Owsianko, którzy zaprosili mnie do swojego domu na kolację. Oboje bardzo
angażują się w życie naszej wspólnoty parafialnej. Są między innymi członkami
Rycerstwa Niepokalanej. Pan Adam służy często do mszy jako ministrant i lektor.
Jest także naszym parafialnym elektrykiem wykonującym od czasu do czasu różne
prace na rzecz parafii. Ostatnio na przykład naprawiał wiszący w moim pokoju żyrandol, w
którym, nie wiedzieć czemu, wystąpiło zwarcie przewodów.
"Chińszczyzna" - tak oto lapidarnie skomentował niespodziewaną awarię
p. Adam. Najważniejsze jednak to to, że pan Adam i pani Bożenka są rodzicami
Grzegorza, wieloletniego ministranta i lektora, który przed bodaj 8 laty
wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych i już za pół roku, jeśli
wszystko pójdzie dobrze, otrzyma święcenia kapłańskie, a następnego dnia
odprawi w naszym kościele swoją mszę prymicyjną. Oglądaliśmy dzisiaj zdjęcia z
jego święceń diakonatu. Nietrudno było zauważyć, że p. Adam i p. Bożena są
dumni ze swego starszego syna, który postanowił pójść śladami św. Franciszka z
Asyżu, a więc świętego bardzo mi bliskiego. Mają ku temu uzasadnione powody, bo
Grzegorz wygląda na bardzo sympatycznego człowieka, co, jak sądzę, potwierdza
powyższe zdjęcie. Robi też wrażenie inteligentnego i uduchowionego. Jeśli tylko
nie dopadnie go jakiś ciężki kryzys wiary, z pewnością będzie dobrym
zakonnikiem. Z jego rodzicami rozmawiałem jednak nie tylko o nim, lecz także o
ich własnym życiu, zwłaszcza o niełatwych początkach ich życia małżeńskiego i
rodzinnego naznaczonego zmaganiem się z niemałymi trudnościami materialnymi.
Ich mieszkanie nie jest duże. Wcale im to jednak nie przeszkadza. Ich przykład
pokazuje, że gdy domownicy naprawdę się kochają i szanują, to przestrzeń
mieszkalna nie jest aż tak ważna. Szkoda, że tylu młodych dzisiaj tego nie
rozumie. Iluż to ludzi mieszka w dużych, nowocześnie urządzonych mieszkaniach,
w których jednak wieje chłodem. Mam nadzieję, że podobny, ciepły i rodzinny
klimat, jaki panuje w domu pana Adama i pani Bożeny, panuje również w wielu
innych mieszkaniach, w których na stałe przebywają pozostali moi parafianie.
Nie łudzę się jednak. W naszej parafii na 10000 mieszkańców na niedzielną Mszę
regularnie uczęszcza jedynie około 2000. Oznacza to, że mniej więcej ¾
mieszkańców bardzo rzadko korzysta z sakramentów świętych, a niektórzy z nich
pewnie w ogóle. Trudno więc przypuszczać, żeby w ich domach rzeczywiście panowała
atmosfera przepełniona Bożym pokojem i Bożą miłością. Kto odwraca się od
Najwyższego traci Jego błogosławieństwo. Nie znam nikogo, kto by oddalił się od
Boga i przez to stał się szczęśliwszym człowiekiem. Cieszę się jednak, że mimo
postępującej w kraju laicyzacji wciąż jeszcze wiele jest u nas takich
autentycznie chrześcijańskich domów i rodzin. Sądzę, że gdy po świętach zacznie
się w naszej parafii wizyta duszpasterska, to nie jeden raz będę się mógł o tym
przekonać. Na razie odczuwam wdzięczność wobec p. Adama i p. Bożeny za to
pierwsze zaproszenie, jakie otrzymałem ze strony parafian, by ich odwiedzić.
Szykują się następne, wygląda więc na to, że nie było to ostatnie tego typu
spotkanie.