Uczestniczyłem dzisiaj w
pogrzebie ks. Zdzisława Gniazdowskiego, który przez 10 lat był, między innymi,
proboszczem w parafii św. Trójcy w Ząbkach – mojej rodzinnej parafii. Niemal
cały okres mojego pobytu w seminarium duchownym przypadł właśnie na czas proboszczowania
ks. Zdzisława. Zawdzięczam mu wiele. Był dla mnie zawsze bardzo życzliwy.
Wspierał mnie dobrymi radami. Często też pomagał mi materialnie, bo sytuacja
ekonomiczna mojej rodziny była wtedy dość trudna. Ta życzliwość nie zmalała
także po święceniach. Pamiętam, jak pewnego dnia spotkaliśmy się pod naszą
kurią. Właśnie wróciłem ze studiów w Rzymie. Ks. Zdzisław ucieszył się na mój
widok, a na koniec rozmowy, mimo że się wzbraniałem, dał mi pieniądze na nową
sutannę, wcześniej wspomniałem mu bowiem, że planuje jej zakup. Kilka lat
później zaprosił mnie do poprowadzenia rekolekcji w parafii na Kamionku. Udało
nam się wtedy znaleźć czas na dłuższą, osobistą pogawędkę. Dzielił się wówczas
ze mną swoimi obawami, co do swojej przyszłości, mówił o przeżywanych
trudnościach w relacjach z przełożonymi. Ujął mnie wtedy tą szczerością.
Dzisiaj na pogrzebie padło pod jego adresem wiele dobrych słów, wypowiadanych
często ze wzruszeniem. Ks. Zdzisław w pełni na nie zasłużył. Słuchając tych
słów, zastanawiałem się, czy moim obecnym posługiwaniem zasługuję na podobne
wyrazy sympatii i wdzięczności. Księże Zdzisławie, dziękuję za wszystko!
Spoczywaj w pokoju!