poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od zdumienia do uwielbienia

W swojej książce Podróże z Herodotem Ryszard Kapuściński wyraził również opinię na temat negatywnych konsekwencji utraty przez człowieka umiejętności dziwienia się: „Człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze – uroda życia”. Dziwienie się, które w bardziej intensywnej formie przechodzi w stan zdumienia, jest w człowieku zdolnością pierwotną: „Potok się nie zdumiewa, gdy spada w dół i lasy milcząco zstępują w rytmie potoku - lecz zdumiewa się człowiek! Próg, który świat w nim przekracza, jest progiem zdumienia” (Jan Paweł II). Zdolność ta, o ile jest w nas stale podtrzymywana i rozwijana, prowadzi do mądrości. Był o tym przekonany jeden z największych przedstawicieli starożytnej myśli filozoficznej – Arystoteles, który w pierwszej księdze Metafizyki pisał, że pragnienie poznania prawdy budzi się w człowieku przede wszystkim pod wpływem zdziwienia, ponieważ dziwiąc się, uświadamia on sobie, że nie wszystko w świecie jest oczywiste, nawet jeśli stanowi przedmiot codziennego, powszechnego doświadczenia: „Otóż kto dostrzega trudność i dziwi się, ten zdaje sobie sprawę z tego, że czegoś nie wie”. Dziwienie się jest więc naturalną skłonnością człowieka, której nie wolno w nim tłumić, lecz przeciwnie – należy ją stale rozbudzać. Bez ciągłego rozniecania w sobie tej zdolności do dziwienia się – pisał Jan Paweł II – niemożliwy jest w pełni osobowy rozwój człowieka: „Bez zadziwienia człowiek popadłby w rutynę, przestałby się rozwijać i stopniowo stałby się niezdolny do życia naprawdę osobowego”. Zdziwienie może wywołać nawet jakiś nieduży fragment rzeczywistości, choćby tylko jeden byt, nawet tak niepozorny jak mały kamyk, ponieważ ani jego istnienie, ani jego natura nie tłumaczą się same. Prof. Stefan Świeżawski pisał: „Każdy okruch rzeczywistości, która nas otacza, jest z natury swojej powołany do tego, aby w nas wywołać zachwyt i zdumienie. Jednak największe zdumienie powinien budzić w nas sam fakt naszego istnienia. Czy zdumiałeś/aś się kiedyś faktem swojego własnego istnienia? Albo istnienia czegokolwiek? Wiemy, że tym faktem zachwycił się kiedyś nowożytny filozof Gottfried Wilhelm Leibniz. W książce The Principals of Nature and Grace zdumienie to wyraził w pytaniu: "Why is there something rather than nothing?" (Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?). W tak postawionym pytaniu odsłania się owa metafizyczna „tajemnica bytu”, która stanowi wyzwanie dla ludzkiego intelektu. Czy kiedykolwiek odniosłeś/aś to pytanie do siebie? Czy był taki moment, że w zdumienie wprawił Cię fakt twojego bycia na ziemi? No bo przecież mogłoby Cię nie być, a jednak jesteś! Istniejesz, choć był taki czas, kiedy nie istniałeś! Teraz jednak jesteś! To jest fakt, który powinien budzić w Tobie zdumienie i zachwyt. Myślę, że do tego właśnie nawiązywał Jan Paweł II w poemacie Tryptyk rzymski, apelując w nim o to, by się zachwycać, zdumiewać prostymi faktami. Moje i twoje istnienie jest doprawdy faktem niezwykłym. Jest cudem! W gruncie rzeczy jest nim każde istnienie, dlatego też każde istnienie trzeba cenić, bo jest wartością samą w sobie, bo jest czymś dobrym: „Widział Bóg, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1, 31). Należy jednak pamiętać, że nasze istnienie jest jednocześnie darem i zobowiązaniem. Filozof niemiecki Martin Heidegger mówił, że każdy z nas jest jakby pasterzem swojego istnienia, tzn. powinien to istnienie chronić i wynosić (łac. elevatio) na wyższy poziom bytowania. Co ja robię z darem mojego istnienia? Mogę przecież zrobić z niego różny użytek. Giovanni Pico della Mirandola, autor słynnego dzieła Oratio de hominis dignitate, pisał w nim, że człowiek jest jedyną istotą na świecie, która jest obdarzona wolnością i dlatego ma przed sobą różne możliwości. Może staczać się w dół albo wspinać się w górę. Może się degradować w swym istnieniu albo może w nim wzrastać. I najlepiej, przekonuje Giovanni Pico, jeśli podejmuje wędrówkę w górę, w stronę Boga, bo to przede wszystkim łaska Boża wynosi człowieka na wyższy poziom bytowania. Każdy z nas powinien czuć się zobowiązanym, żeby z daru istnienia zrobić dobry użytek, wszak nie możemy być jedynie biernymi uczestnikami zdarzeń. Nasz „trud istnienia” (K. Dąbrowski) zaczyna się jednak z chwilą, gdy uświadamiamy sobie cud istnienia! Gdy uświadamiamy sobie jego wartość, gdy, mimo negatywnych aspektów naszego bytowania, potrafimy w zachwycie wyznać: „Jak dobrze, że jestem!”. Stąd już tylko krok do „metafizycznej” modlitwy dziękczynienia i uwielbienia:

Ty bowiem utworzyłeś moje nerki,
Ty utkałeś mnie w łonie mej matki.
Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie,
godne podziwu są Twoje dzieła.
I dobrze znasz moją duszę,
nie tajna Ci moja istota,
kiedy w ukryciu powstawałem,
utkany w głębi ziemi.
Oczy Twoje widziały me czyny
i wszystkie są spisane w Twej księdze;
dni określone zostały,
chociaż żaden z nich jeszcze nie nastał.
Jak nieocenione są dla mnie myśli Twe, Boże, 
jak jest ogromna ich ilość! 

P.S. Ledwie skończyłem pisać powyższe słowa, gdy za pośrednictwem Internetu dotarła do mnie wiadomość o zamachu terrorystycznym w Berlinie. Na razie jest mowa o 10 uśmierconych ludzkich istotach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ten, kto dokonał zamachu, najprawdopodobniej uczynił to w imię swego Boga. A wcześniej zamordowanie ambasadora Rosji w Turcji. I tragedia mieszkańców syryjskiego Aleppo. Na tle tych tragicznych wydarzeń moje rozważania o wartości każdego istnienia wydają się zyskiwać jeszcze mocniejsze brzmienie. W każdym razie nastrój metafizycznej zadumy, z której zrodził się powyższy tekst, ustąpił miejsca wyraźnemu smutkowi i niepokojowi. Przychodzą mi jednak na myśl słowa naszego Pana: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą”. Na szczęście śmierć nie jest naszym unicestwieniem. Nie do siewców nienawiści i śmierci należy więc ostatnie słowo.