piątek, 30 grudnia 2016

W poszukiwaniu wiary

Bł. Karol de Foucauld
Historyk filozofii starożytnej, Diogenes Laertios, żyjący w III wieku po Chrystusie,  w swoim dziele Żywoty i poglądy słynnych filozofów, opisując życie i twórczość niejakiego Diogenesa z Synopy, filozofa greckiego, który był jednym z luminarzy nurtu myśli nazwanego później cynizmem, wśród wielu jego opinii, z reguły ubranych w formę mądrościowych sentencji, wygłaszanych zazwyczaj z dużą dozą ironii, a nawet sarkazmu, przytacza również następujące słowa: „Szukam człowieka”. Ponoć miał on zwyczaj wypowiadać je, chodząc za dnia pomiędzy ludźmi z zapaloną pochodnią. Słowa te miały oznaczać pragnienie znalezienia wśród spotykanych ludzi kogoś, kto faktycznie żyłby „po ludzku”, to znaczy kogoś, kto niezależnie od zewnętrznych okoliczności, poza konwenansami i wszystkimi regułami narzuconymi przez skłonne do konformizmu społeczeństwo, a także ponad kaprysami zmiennego losu, odkrywa swoją prawdziwą naturę, żyje z nią w zgodzie i osiąga w ten sposób stan wewnętrznej równowagi i względnego spokoju ducha. Zacytowane powyżej słowa Diogenesa, ilekroć je sobie przypominam, nierzadko przywodzą mi na myśl pewne retoryczne pytanie, które Jezus stawia na zakończenie swojej zachęty do wytrwałej i nieustannej modlitwy: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8). Zatem przy powtórnym swoim przyjściu na ziemię Jezus będzie szukał ludzi mających wiarę. Powyższe pytanie sugeruje, że niekoniecznie znajdzie ich wśród tych, którzy sami będą uważać się za wierzących. Kim zatem jest człowiek posiadający wiarę? Co to w ogóle znaczy wierzyć? Sądzę, że aby lepiej zrozumieć, czym jest wiara i na czym polega życie człowieka wierzącego, warto odwołać się do pewnej sceny z Ewangelii, opisanej między innymi przez św. Łukasza, w której Jezus zwraca się do różnych napotkanych ludzi z wezwaniem «Pójdź za Mną!». Ze strony jednego z nich pada następująca deklaracja: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!» Jezus odpowiada mu wówczas tymi słowami: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!»” (Łk 9, 60). Słowo „umarłym”, użyte w pierwszej części przytoczonej tu wypowiedzi Jezusa („zostaw umarłym”), odnosi się do tych, których ciało jest wprawdzie żywe, lecz duch – w pewnym sensie martwy. Stan owej duchowej inercji jest tu pokazany jako konsekwencja egzystencji ukierunkowanej jedynie na doczesność, rozgrywającej się wyłącznie w obrębie tego, co doraźne i przemijające. Pójście za Jezusem powoduje, przeciwnie, wyrwanie się z tego stanu, skutkuje swoistym wewnętrznym przebudzeniem i w konsekwencji prowadzi do całkowicie nowego sposobu życia. Wiara jest więc rewolucyjnym, egzystencjalnym odniesieniem do Jezusa jako przewodnika w wędrówce po ścieżkach codziennego życia. Można ją nazwać duchową przyjaźnią, która pogłębia się na miarę dostrzegania znaków miłującej obecności Boga. Czasami zdarza się nam spotykać kogoś, kto budzi naszą sympatię i jawi się jako osoba godna zaufania. Dążymy wówczas do nawiązania z nią bliższych, osobistych relacji. Jeśli nam się to udaje, wówczas osoba ta wywiera coraz większy wpływ na nasze życie. Gdy jest to osoba mądra, dobra, życzliwa, to jej wpływ na nasze życie staje się bardzo pozytywny i przeobrażający nas wewnętrznie. W myśl powiedzenia: „Z kim się zadajesz, takim się stajesz”. Wiara jest nie tylko zadawaniem się z Jezusem, lecz także zdawaniem się na Niego, ciągłym czerpaniem z Jego mądrości przez uważne wsłuchiwanie się w Jego słowa. Jest też nieustannym pytaniem się: „Co chcesz, Panie, abym uczynił”. Jest to relacja znacząca, nadająca egzystencji człowieka wierzącego niepowtarzalny rys: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę we mnie, gdy przyjdzie? Panie, zaradź memu niedowiarstwu! Przymnóż mi wiary!

Ojcze,
Powierzam się Tobie,
Uczyń ze mną co zechcesz.
Cokolwiek uczynisz ze mną,
dziękuję Ci.
Jestem gotów na wszystko,
Przyjmuję wszystko,
aby Twoja wola spełniała
się we mnie i we wszystkich
Twoich stworzeniach.
Nie pragnę nic więcej mój Boże.
W Twoje ręce powierzam
ducha mego,
Z całą miłością mojego serca.
Kocham Cię
i miłość przynagla mnie,
by oddać się całkowicie
w Twoje ręce,
Z nieskończoną ufnością,
Bo Ty jesteś moim Ojcem.

Karol de Foucauld