Ś.P. Helena Kopeć |
Z wielkim
smutkiem przeczytałem informację o zamordowaniu polskiej wolontariuszki z
Wolontariatu Misyjnego Salwator: Heleny Kmieć. Do zabójstwa doszło 24 stycznia
późnym wieczorem czasu polskiego w trakcie napadu na ochronkę dla dzieci w
mieście Cochabamba w Boliwii. Napastnik zadał Helence ok. 14 ciosów nożem.
Motywy ataku nie są na razie znane. Wszystko wskazuje jednak na to, że doszło
do niego na tle rabunkowym. Pomimo natychmiastowej pomocy medycznej
wolontariuszka zmarła w ramionach swej koleżanki, Anity, z którą 8 stycznia
przyjechała na placówkę misyjną do sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek.
Miały tam odbyć półroczny wolontariat. Anita przeżyła. Teraz jednak jest w ciężkim szoku. Mój smutek z powodu śmierci Helenki jest spowodowany również i tym, że chodzi o dziewczynę głęboko wierzącą, bardzo zaangażowaną w działalność ewangelizacyjną. Była ona także
koordynatorką ŚDM w parafii św. Barbary w Libiążu. Działała w duszpasterstwie
akademickim oraz angażowała się w dzieła misyjne księży salwatorianów. Jej
zdjęcie, na którym gra na gitarze i śpiewa, pokazuje, że była osobą pogodną,
ciepłą i czerpiącą radość z pomagania innymi. Oczywiście wyrazy współczucia
należą się przede wszystkim jej rodzinie, przyjaciołom, księżom salwatorianom.
Stratę poniósł jednak cały Kościół, szczególnie Kościół w Polsce, bo zaangażowanych katolików, którzy rozumieją, że więcej jest radości w dawaniu, aniżeli w
braniu, nie ma wcale tak dużo. Ileż to razy zachęcałem młodych ludzi, wiedząc
o nich, że posiadają liczne talenty, by zechcieli
zaangażować się w jakieś dzieło apostolskie! Niestety, często z ich strony
słyszałem jedynie różne usprawiedliwienia. Szkoda więc Helenki, bo wraz z jej
śmiercią krąg dobrych osób pięknie świadczących o Bogu i Kościele znacząco się zubożył.
Ufam jednak, że w tym trudnym do pojęcia wydarzeniu ukryty jest głębszy,
nadprzyrodzony sens, że Bóg i z tej śmierci, tak jak ze śmierci wielu
męczenników, potrafi wyprowadzić wielkie dobro. Dopóki ziarno nie obumrze, nie wyda
plonu. Życie Helenki jest dowodem na to, że święci są wśród nas, choć wolałbym
osobiście, by świętość takich osób jak ta młoda wolontariuszka nie była potwierdzana
pieczęcią męczeństwa. Niezbadane są jednak wyroki Boże.