środa, 25 stycznia 2017

Śmierć wolontariuszki

Ś.P. Helena Kopeć
Z wielkim smutkiem przeczytałem informację o zamordowaniu polskiej wolontariuszki z Wolontariatu Misyjnego Salwator: Heleny Kmieć. Do zabójstwa doszło 24 stycznia późnym wieczorem czasu polskiego w trakcie napadu na ochronkę dla dzieci w mieście Cochabamba w Boliwii. Napastnik zadał Helence ok. 14 ciosów nożem. Motywy ataku nie są na razie znane. Wszystko wskazuje jednak na to, że doszło do niego na tle rabunkowym. Pomimo natychmiastowej pomocy medycznej wolontariuszka zmarła w ramionach swej koleżanki, Anity, z którą 8 stycznia przyjechała na placówkę misyjną do sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek. Miały tam odbyć półroczny wolontariat. Anita przeżyła. Teraz jednak jest w ciężkim szoku. Mój smutek z powodu śmierci Helenki jest spowodowany również i tym, że chodzi o dziewczynę głęboko wierzącą, bardzo zaangażowaną w działalność ewangelizacyjną. Była ona także koordynatorką ŚDM w parafii św. Barbary w Libiążu. Działała w duszpasterstwie akademickim oraz angażowała się w dzieła misyjne księży salwatorianów. Jej zdjęcie, na którym gra na gitarze i śpiewa, pokazuje, że była osobą pogodną, ciepłą i czerpiącą radość z pomagania innymi. Oczywiście wyrazy współczucia należą się przede wszystkim jej rodzinie, przyjaciołom, księżom salwatorianom. Stratę poniósł jednak cały Kościół, szczególnie Kościół w Polsce, bo zaangażowanych katolików, którzy rozumieją, że więcej jest radości w dawaniu, aniżeli w braniu, nie ma wcale tak dużo. Ileż to razy zachęcałem młodych ludzi, wiedząc o nich, że posiadają liczne talenty, by zechcieli zaangażować się w jakieś dzieło apostolskie! Niestety, często z ich strony słyszałem jedynie różne usprawiedliwienia. Szkoda więc Helenki, bo wraz z jej śmiercią krąg dobrych osób pięknie świadczących o Bogu i Kościele znacząco się zubożył. Ufam jednak, że w tym trudnym do pojęcia wydarzeniu ukryty jest głębszy, nadprzyrodzony sens, że Bóg i z tej śmierci, tak jak ze śmierci wielu męczenników, potrafi wyprowadzić wielkie dobro. Dopóki ziarno nie obumrze, nie wyda plonu. Życie Helenki jest dowodem na to, że święci są wśród nas, choć wolałbym osobiście, by świętość takich osób jak ta młoda wolontariuszka nie była potwierdzana pieczęcią męczeństwa. Niezbadane są jednak wyroki Boże.