środa, 1 marca 2017

Ciało kontra duch

W Środę Popielcową, w pierwszym dniu Wielkiego Postu, tłumy ludzi przychodzą do kościoła, aby uczestniczyć w liturgicznym obrzędzie posypania głów popiołem. To prosty, a zarazem bardzo wymowny znak.  Chrześcijańska antropologia uczy, że człowiek to jedność ciała i ducha. Popiół jest symbolem naszego materialnego ciała. Kruchość naszej cielesnej egzystencji podkreśla również Księga Rodzaju: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Popiół przypomina nam zatem, że nasze ciało nosi w sobie pierwiastek nicości - pochodzi z ziemi i po śmierci wraca do ziemi. Natomiast nasz duch pochodzi wprost od Boga: „Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia”. Człowiek jest więc jednością cielesno-duchową. To wcielony duch albo uduchowione ciało. Grzech pierworodny sprawił jednak, że doświadczamy w sobie pewnego napięcia między naszą cielesnością i duchowością. Czasami to napięcie staje się głębokim wewnętrznym rozdarciem. Św. Paweł w Liście do Galatów napisał: „Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie”. W jeszcze bardziej dramatycznym tonie owo rozdarcie między ciałem a duchem Apostoł opisuje w Liście do Rzymian
Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem duchowy człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś mojego ciała spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Tak więc duchem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu. 
Mimo zatem naszych starań, a nawet wielkich zmagań, nie zawsze udaje się nam podporządkować ciało duchowi. Ma to swoje negatywne konsekwencje. Według autora Listu do Galatów, gdy pożądliwości ciała panują nad dążeniami ducha, to wówczas popełniamy czyny, które niekiedy bardzo dosadnie świadczą o tym, jak skarlały może być w nas nasz duch: „nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki”. Gdy natomiast to duch panuje w nas nad naszym ciałem, wówczas rodzą się w naszym życiu tzw. owoce ducha: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”. Czas Wielkiego Postu to czas pracy nad sobą, czas ascezy i pokuty, w którym poprzez różne cielesne wyrzeczenia ćwiczymy naszego ducha, aby umiał panować nad ciałem: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy”. W ciągu czterdziestu dni winniśmy wytrwale dążyć do tego, by duch stał się w nas mocniejszy. W dniu dzisiejszym większość ludzi wierzących i praktykujących zapewne odmówiła swemu ciału normalnej ilości pokarmu. W ten sposób zapanowali nad swym głodem, aby pokazać sobie i Bogu, że duch może być w nich mocniejszy aniżeli ciało. Taki jest chrześcijański sens postu. Człowiek udowadnia sobie samemu, że jego ciało potrafi być uległe duchowi. Na początku Wielkiego Postu, wielu katolików podejmuje z reguły jakieś postanowienia: jeden ogranicza picie alkoholu, drugi rezygnuje z palenia papierosów, ktoś inny składa obietnicę, że nie będzie jadł słodyczy. Są też tacy, którzy rezygnują z oglądania telewizji, aby czas przeznaczony zazwyczaj na siedzenie przed telewizorem poświęcić na lekturę Biblii czy jakiejś dobrej książki, a jeszcze inni decydują się na to, by wstać rano wcześniej niż zwykle po to, aby mieć więcej czasu chociażby na poranną modlitwę. To są tylko drobne wyrzeczenia, które przynoszą jednak zbawienne skutki, ponieważ dzięki nim, pozwalamy prowadzić się duchowi i w ten sposób nie popadamy w niewolę ciała. Oczywiście, nie wolno zapominać, że moc naszego ducha zależy przede wszystkim od naszej relacji z Bogiem. To On jest źródłem naszej mocy. „Przechowujemy ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas”. Wielki Post to czas otwierania się na bliskość Tego, bez którego „nic uczynić nie możemy”.