piątek, 24 lutego 2017

Kolejne bluźnierstwo

Nie jestem w stanie obudzić się rano sam, bez pomocy budzika. Codziennie więc budzi mnie alarm w postaci sygnału radiowego, który uruchamia się o określonej godzinie. Tak stało się również wczoraj. Dokładnie o godzinie 6:10 z głębokiego snu wyrwała mnie audycja, w której reporterka radiowa przepytywała ludzi opuszczających budynek Teatru Powszechnego w Warszawie po obejrzeniu przez nich bluźnierczego spektaklu pt. „Klątwa”. Ich wypowiedzi brzmiały mniej więcej podobnie: „owszem, sztuka jest bulwersująca”; „przedstawienie rzeczywiście obraża”; „sztuka demaskuje demony katolicyzmu” itp. Wszyscy ci widzowie podkreślali, że wolność wypowiedzi artystycznej jest dla nich nadrzędną wartością, a ci, którym przedstawienie się nie podoba, nie muszą przecież go oglądać. Następnie dziennikarka przeprowadziła wywiad z młodymi ludźmi z grupy ewangelizacyjnej, którzy stali przed teatrem i odmawiali różaniec. Jeden z protestujących powiedział, że nie są tu po to, aby krzyczeć czy wywieszać transparenty, lecz po to, by się modlić. Przekonywał, że taka forma protestu przeciwko bluźnierstwu jest w tej sytuacji, jego zdaniem, najlepsza, najbardziej adekwatna. Przysłuchując się tym wypowiedziom, zdałem sobie sprawę z tego, że ci wychodzący z teatru i ci modlący się przed nim należą do dwóch odmiennych grup, które są od siebie bardzo odległe, między którymi dialog nie jest prawie możliwy. Sam oczywiście identyfikuję się z tą drugą grupą. We wczorajszej Ewangelii Jezus mówił o tym, że istnieją dwie kategorie postaw wobec religii i duchowości chrześcijańskiej. Pierwszą prezentują ci, którzy szanują poglądy ludzi wierzących, ich system wartości i to, co dla nich jest święte. Co więcej, nie tylko ich szanują, ale potrafią okazać im życzliwość w konkretnych formach pomocy czy solidarności. Drugą kategorię reprezentują ci, którzy szydzą z wiary, obrażają wierzących, są gorszycielami, którym „byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza”, niż pozwolić na to, by byli powodem zgorszenia. Bez wątpienia reżyser granego w Teatrze Powszechnym spektaklu „Klątwa”, także aktorzy, którzy w nim wystąpili, oraz widzowie, którzy na koniec nagrodzili go owacją na stojąco, należą do pierwszej kategorii. Dziennikarz portalu „wPolityce.pl”, historyk i komentator polityczny, Piotr Zaremba, który postanowił osobiście pofatygować się do teatru, by później niejako z pierwszej ręki zdać sprawę czytelnikom z tego, co zobaczył, napisał, że spektakl „Klątwa” to przedstawienie „zrobione przez złych ludzi dla innych złych ludzi”. To mocne stwierdzenie, ale myślę, że miał rację. Trudno mi zrozumieć, jaki cel przyświeca - poza ordynarnym prowokowaniem wierzących - tym, którzy udając artystów, przekraczają po raz kolejny granice przyzwoitości i dobrego smaku, którzy epatują swoją wulgarnością i nade wszystko jawną wrogością wobec katolicyzmu. Co popycha ich w stronę uprawiania tego typu rynsztokowej twórczości? Jestem przekonany, że ten sam reżyser i ci sami aktorzy nie odważyliby się w kraju muzułmańskim wystawić „sztuki”, w której jedna z aktorek uprawiałaby seks oralny z figurą Mahometa. Wyznawcy islamu mogliby wówczas zareagować bardzo zdecydowanie aż do wysadzenia teatru w powietrze. Ich życie byłoby w niebezpieczeństwie. Wobec katolików ci pseudoartyści pozwalają sobie natomiast na chamską, kloaczną wręcz prowokację. Nie pierwszy raz i za pewne, niestety, nieostatni. Takie mamy czasy. Kiedy katolicy mówią, ze aborcja jest zabójstwem, wówczas wrogowie Kościoła i miłośnicy tolerancji twierdzą, że to język piętnujący i, tym samym, wykluczający. Gdy natomiast oni sami wulgarnie atakują wartości wyznawane przez katolików, wtedy twierdzą, że to dozwolona forma korzystania z wolności słowa. Typowy przejaw moralności Kalego. Do czego jednak zachęca nas, ludzi wierzących, ta kolejna, obrzydliwa prowokacja środowisk antyklerykalnych i antykatolickich? Myślę, że przede wszystkim powinna pobudzać nas do wdzięczności Bogu za to, że w tym starciu dwóch światów, dane jest nam stanąć po właściwej stronie barykady, a więc po stronie tych, którzy wyznają prawdziwe wartości: Prawdo, Dobro i Piękno. Dar wiary jest naprawdę czymś bardzo cennym. Warto walczyć o to, by go nie utracić. Powinniśmy również wyrażać wdzięczność Bogu za obecność wokół nas tych ludzi, którym nasza wiara nie przeszkadza, którzy wyznają ten sam lub podobny system wartości, którzy okazują nam życzliwość, a nie pogardę, dlatego że należymy do Chrystusa. Wśród takich ludzi jest zapewne wielu naszych bliskich, przyjaciół, znajomych. I wreszcie wobec tego typu prowokacji jak ów bluźnierczy spektakl „Klątwa” winniśmy mimo wszystko zachowywać „zimną krew”, tzn. manifestując słuszne niezadowolenie oraz zdecydowany sprzeciw, nie dać się sprowokować złu i nie odpowiadać pięknym za nadobne. Niezaprzeczalnym faktem jest, że ludziom wierzącym w Polsce została wypowiedziana wojna, w której agresorzy nie przebierają w środkach. I chociaż często wystawia się cierpliwość wierzących na próbę, chociaż co i rusz wyszydza się wartości religii katolickiej, chociaż daje się upust demonicznej wrogości do Kościoła, zwłaszcza do jego pasterzy, to nie wolno wyznawcom Chrystusa przejść na drugą stronę barykady ze złymi emocjami, szczególnie z nienawiścią. W żaden sposób nie należy wpisywać się agresywnymi  reakcjami w logikę plemiennej walki, należy natomiast próbować zło zwyciężać dobrem, tzn. wyjść do nieprzyjaciół Krzyża z dłonią wyciągniętą na znak pokoju, z deklaracją przebaczenia, a przede wszystkim z modlitwą. Jezus wzywał swoich uczniów: „Módlcie się za tych, którzy was prześladują”. Tak właśnie uczynili wczoraj przed teatrem młodzi katolicy, którzy na bluźnierczą prowokację odpowiedzieli modlitwą. Jestem im za to wdzięczny, tym bardziej, że moją pierwszą reakcją na informację o tym kolejnym „artystycznym” akcie profanacji była złość, a nie modlitwa. Tym natomiast, którzy wyprodukowali ów antykościelny i antykatolicki kicz, i tym, którzy dostrzegają w nim „artyzm” i ekspresję myślenia postępowego bo antyreligijnego, szczerze współczuję. Jesteście bardzo zaślepieni. Bardzo. I wcześniej lub później przyjdzie się wam zmierzyć z konsekwencjami waszych wyborów. Mimo wszystko mam nadzieję, że zostanie dana wam łaska nawrócenia.