Nie
jestem w stanie obudzić się rano sam, bez pomocy budzika. Codziennie więc budzi
mnie alarm w postaci sygnału radiowego, który uruchamia się o określonej
godzinie. Tak stało się również wczoraj. Dokładnie o godzinie 6:10 z głębokiego
snu wyrwała mnie audycja, w której reporterka radiowa przepytywała ludzi
opuszczających budynek Teatru Powszechnego w Warszawie po obejrzeniu przez nich
bluźnierczego spektaklu pt. „Klątwa”. Ich wypowiedzi brzmiały mniej więcej
podobnie: „owszem, sztuka jest bulwersująca”; „przedstawienie rzeczywiście
obraża”; „sztuka demaskuje demony katolicyzmu” itp. Wszyscy ci widzowie
podkreślali, że wolność wypowiedzi artystycznej jest dla nich nadrzędną
wartością, a ci, którym przedstawienie się nie podoba, nie muszą przecież go
oglądać. Następnie dziennikarka przeprowadziła wywiad z młodymi ludźmi z grupy
ewangelizacyjnej, którzy stali przed teatrem i odmawiali różaniec. Jeden z
protestujących powiedział, że nie są tu po to, aby krzyczeć czy wywieszać
transparenty, lecz po to, by się modlić. Przekonywał, że taka forma protestu
przeciwko bluźnierstwu jest w tej sytuacji, jego zdaniem, najlepsza,
najbardziej adekwatna. Przysłuchując się tym wypowiedziom, zdałem sobie sprawę
z tego, że ci wychodzący z teatru i ci modlący się przed nim należą do dwóch
odmiennych grup, które są od siebie bardzo odległe, między którymi dialog nie
jest prawie możliwy. Sam oczywiście identyfikuję się z tą drugą grupą. We
wczorajszej Ewangelii Jezus mówił o tym, że istnieją dwie kategorie postaw
wobec religii i duchowości chrześcijańskiej. Pierwszą prezentują ci, którzy
szanują poglądy ludzi wierzących, ich system wartości i to, co dla nich jest
święte. Co więcej, nie tylko ich szanują, ale potrafią okazać im życzliwość w
konkretnych formach pomocy czy solidarności. Drugą kategorię reprezentują ci,
którzy szydzą z wiary, obrażają wierzących, są gorszycielami, którym „byłoby lepiej
kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza”, niż pozwolić na
to, by byli powodem zgorszenia. Bez wątpienia reżyser granego w Teatrze
Powszechnym spektaklu „Klątwa”, także aktorzy, którzy w nim wystąpili, oraz
widzowie, którzy na koniec nagrodzili go owacją na stojąco, należą do pierwszej
kategorii. Dziennikarz portalu „wPolityce.pl”, historyk i komentator polityczny,
Piotr Zaremba, który postanowił osobiście pofatygować się do teatru, by później
niejako z pierwszej ręki zdać sprawę czytelnikom z tego, co zobaczył, napisał,
że spektakl „Klątwa” to przedstawienie „zrobione przez złych ludzi dla innych
złych ludzi”. To mocne stwierdzenie, ale myślę, że miał rację. Trudno mi
zrozumieć, jaki cel przyświeca - poza ordynarnym prowokowaniem wierzących -
tym, którzy udając artystów, przekraczają po raz kolejny granice przyzwoitości
i dobrego smaku, którzy epatują swoją wulgarnością i nade wszystko jawną wrogością
wobec katolicyzmu. Co popycha ich w stronę uprawiania tego typu rynsztokowej
twórczości? Jestem przekonany, że ten sam reżyser i ci sami aktorzy nie
odważyliby się w kraju muzułmańskim wystawić „sztuki”, w której jedna z aktorek
uprawiałaby seks oralny z figurą Mahometa. Wyznawcy islamu mogliby wówczas zareagować
bardzo zdecydowanie aż do wysadzenia teatru w powietrze. Ich życie byłoby w niebezpieczeństwie.
Wobec katolików ci pseudoartyści pozwalają sobie natomiast na chamską, kloaczną
wręcz prowokację. Nie pierwszy raz i za pewne, niestety, nieostatni. Takie mamy
czasy. Kiedy katolicy mówią, ze aborcja jest zabójstwem, wówczas wrogowie
Kościoła i miłośnicy tolerancji twierdzą, że to język piętnujący i, tym samym,
wykluczający. Gdy natomiast oni sami wulgarnie atakują wartości wyznawane przez
katolików, wtedy twierdzą, że to dozwolona forma korzystania z wolności słowa. Typowy
przejaw moralności Kalego. Do czego jednak zachęca nas, ludzi wierzących, ta kolejna,
obrzydliwa prowokacja środowisk antyklerykalnych i antykatolickich? Myślę, że przede
wszystkim powinna pobudzać nas do wdzięczności Bogu za to, że w tym starciu dwóch
światów, dane jest nam stanąć po właściwej stronie barykady, a więc po stronie tych,
którzy wyznają prawdziwe wartości: Prawdo, Dobro i Piękno. Dar wiary jest
naprawdę czymś bardzo cennym. Warto walczyć o to, by go nie utracić. Powinniśmy
również wyrażać wdzięczność Bogu za obecność wokół nas tych ludzi, którym nasza
wiara nie przeszkadza, którzy wyznają ten sam lub podobny system wartości,
którzy okazują nam życzliwość, a nie pogardę, dlatego że należymy do Chrystusa.
Wśród takich ludzi jest zapewne wielu naszych bliskich, przyjaciół, znajomych. I
wreszcie wobec tego typu prowokacji jak ów bluźnierczy spektakl „Klątwa”
winniśmy mimo wszystko zachowywać „zimną krew”, tzn. manifestując słuszne niezadowolenie
oraz zdecydowany sprzeciw, nie dać się sprowokować złu i nie odpowiadać pięknym
za nadobne. Niezaprzeczalnym faktem jest, że ludziom wierzącym w Polsce została
wypowiedziana wojna, w której agresorzy nie przebierają w środkach. I chociaż często
wystawia się cierpliwość wierzących na próbę, chociaż co i rusz wyszydza się
wartości religii katolickiej, chociaż daje się upust demonicznej wrogości do
Kościoła, zwłaszcza do jego pasterzy, to nie wolno wyznawcom Chrystusa przejść na
drugą stronę barykady ze złymi emocjami, szczególnie z nienawiścią. W żaden
sposób nie należy wpisywać się agresywnymi reakcjami w logikę plemiennej walki, należy
natomiast próbować zło zwyciężać dobrem, tzn. wyjść do nieprzyjaciół Krzyża z dłonią
wyciągniętą na znak pokoju, z deklaracją przebaczenia, a przede wszystkim z
modlitwą. Jezus wzywał swoich uczniów: „Módlcie się za tych, którzy was
prześladują”. Tak właśnie uczynili wczoraj przed teatrem młodzi katolicy,
którzy na bluźnierczą prowokację odpowiedzieli modlitwą. Jestem im za to
wdzięczny, tym bardziej, że moją pierwszą reakcją na informację o tym kolejnym „artystycznym”
akcie profanacji była złość, a nie modlitwa. Tym natomiast, którzy
wyprodukowali ów antykościelny i antykatolicki kicz, i tym, którzy dostrzegają
w nim „artyzm” i ekspresję myślenia postępowego bo antyreligijnego, szczerze
współczuję. Jesteście bardzo zaślepieni. Bardzo. I wcześniej lub później
przyjdzie się wam zmierzyć z konsekwencjami waszych wyborów. Mimo wszystko mam
nadzieję, że zostanie dana wam łaska nawrócenia.