Spotkania kolędowe mogą być inspirujące i budujące. Przekonałem się o tym wczoraj, gdy w ramach zaproszeń
indywidualnych odwiedziłem parafiankę, która wychowuje niepełnosprawnego syna. Jest to bardzo inteligentna
i miła osoba. Niestety, w tej chwili opiekuje się swym synem sama, z pomocą swojej mamy, ponieważ jej mąż jakiś czas temu zdezerterował, tzn. porzucił żonę i dziecko, uzasadniając swoją decyzję prawem do szczęścia. Nie pierwszy
raz słyszę podobną historię. Kiedy potrzebny jest trud, poświęcenie,
wyrzeczenie, wówczas wielu mężczyzn nie umie stanąć na wysokości zadania. Choć powinni
otaczać opieką swoje rodziny, być oparciem dla swoich żon, dla swoich dzieci, nie wywiązują się z tego obowiązku, a nawet stają się nierzadko dodatkowym
obciążeniem, zwłaszcza wtedy, gdy nie porzucili „zabawowego” trybu życia, gdy sięgają po używki, zwłaszcza po alkohol, gdy uważają, że życie
powinno być względnie łatwe i przyjemne. Nasiąkają takim nastawieniem i
myśleniem już w dzieciństwie i młodości. Można wskazać wiele przykładów takich zachowań, a nawet pasji, które
rozwijane w nadmiarze prowadzą do niedorozwoju osobowościowego i trwałego
infantylizmu. Mnie osobiście przeraża skala uzależnień młodych
chłopców od gier komputerowych. W efekcie lawinowo zwiększa się nam w
społeczeństwie liczba mężczyzn niedorozwiniętych emocjonalnie i społecznie. Gdy
większość czasu spędza się nie wśród osób, lecz przed maszyną, jaką jest
komputer, nawet jeśli interaktywność programów i gier jest coraz większa, to trudno wówczas nauczyć się budowania prawidłowych relacji międzyludzkich, trudno stać się człowiekiem, który jest
w stanie podjąć odpowiedzialność za innych. Mężczyźni nazywani są silną płcią,
jednak, wobec trudności i życiowych wyzwań, to kobiety znacznie częściej okazują się być silniejsze, wytrwalsze, gotowe do
poświęceń. Takich kobiet jest w mojej parafii wiele. Większość z nich, zmuszona do stawienia czoła przeciwnościom, czerpie swą siłę z wiary. Szczerze je podziwiam. Bez przesady można chyba powiedzieć, że to one są prawdziwą „solą ziemi” i „światłością świata”. Oczywiście, znam też wielu wspaniałych facetów, dojrzałych, odpowiedzialnych, dobrze wychowanych,
zaangażowanych w życie rodzinne, odnoszę jednak wrażenie, że są oni coraz bardziej
„towarem” deficytowym. Dowodem na to jest chociażby ogromna liczba wartościowych
dziewcząt, które świetnie nadają się do pełnienia roli mamy i żony, nie mogą jednak
znaleźć kandydatów na dobrych mężów i ojców. Wiele z nich stoi zresztą przed dramatycznym
dylematem: czy związać się z kimś, kto okazuje im zainteresowanie, lecz jego niedojrzała
osobowość, z wyraźnymi deficytami, z zaburzoną przez materializm hierarchią wartości, budzi poważny niepokój o trwałość związku, czy też zaakceptować życie w
samotności, która bez wątpienia jest trudna, ale przynajmniej nie naraża na ryzyko przeżycia
takich rozczarowań, jakich doświadcza obecnie moja wczorajsza rozmówczyni.
Gwoli ścisłości muszę dodać, że także wiele młodych dziewczyn zmierza w stronę
niedojrzałości i nieodpowiedzialności. Przekonałem się o tym jakiś czas temu,
gdy mijałem na ulicy grupę uczennic z pobliskiego gimnazjum. Prawie wszystkie paliły
papierosy, a ilość wulgaryzmów, które się z siebie wyrzucały w trakcie „konwersacji”, zawstydziłaby nie
jednego „stacza” pod budką z piwem. Nie mniej jednak ufam, że wciąż jeszcze „ludzi dobrej woli jest więcej” i „że ten świat nie zginie dzięki nim”, a z pewnością dzięki takim wspaniałym kobietom, jak ta, którą
wczoraj mogłem bliżej poznać podczas dodatkowego spotkania kolędowego.