Natknąłem się dziś na kazanie Jana Pawła II dotyczące dziewiątego przykazania Dekalogu, wygłoszone podczas Mszy Świętej we Włocławku 7 czerwca 1991 roku. Po chwili lektury natrafiłem na fragment, w którym padły słowa brzmiące dziś jak prorocze ostrzeżenie: „Nie dać się też uwikłać całej tej cywilizacji pożądania i użycia, która panoszy się wśród nas, korzystając z różnych środków przekazu i uwodzenia. Czy jest to cywilizacja – czy raczej antycywilizacja? Kultura – czy raczej antykultura?”. Już wtedy polskie media – pozornie wolne, a dziś w znacznej mierze podporządkowane interesom zagranicznych właścicieli i ich światopoglądowym preferencjom – odsłoniły swoją prawdziwą twarz: nie tyle obojętną wobec chrześcijaństwa, ile otwarcie mu wrogą.
Trudno nie zauważyć, że od tamtego momentu rzeczywistość, o której mówił
papież, nie tylko nie ustąpiła, lecz przeciwnie – urosła w siłę. Przekształciła
się, także w Polsce, w dominującą narrację, która coraz śmielej i coraz bardziej
obrazoburczo podważa fundamenty, na których przez wieki wznoszono cywilizację
Zachodu.
Nie chodzi już tylko o to, że media nie promują wartości chrześcijańskich.
Rzecz w czymś znacznie bardziej niepokojącym: w świadomym, systematycznym
rugowaniu tych wartości z przestrzeni publicznej. To, co niegdyś stanowiło
fundament naszej cywilizacji dziś bywa ośmieszane
i spychane na margines. W zamian oferuje się nam karykaturę wolności: wolność
pozbawioną odniesienia do prawdy i dobra, rozumianą jako absolutna, niczym
nieograniczona autonomia jednostki.
W świecie współczesnych mediów informacja
coraz częściej ustępuje miejsca deformacji. Fakty przestają być punktem wyjścia
do zrozumienia rzeczywistości – stają się raczej narzędziem różnych narracji
podszytych ideologią. Narracje te przestają być źródłem wiedzy – stają się instrumentem
propagandy przebranej w szaty nowoczesności i subtelnego, a czasami również
ordynarnego kłamstwa. Faki i deepfaki to coraz powszechniej wykorzystywane narzędzia
manipulacji i dyfamacji. Ilu ludzi padło już ich ofiarą?!
W tym kontekście nasza postawa jako odbiorców
przekazów medialnych nie może być bierna. Nawet jeśli nie mamy wpływu na to, co
dzieje się w newsroomach wielkich redakcji czy w gabinetach redaktorów
naczelnych, to mamy wpływ – i to zasadniczy – na to, co wybieramy: na co
kierujemy wzrok, czego słuchamy, co wpuszczamy do naszych serc i umysłów.
Nie możemy pozwolić, by traktowano nas jak
bezwolny, nieświadomy target. Musimy nauczyć się stawiać mądre pytania, myśleć
krytycznie, wykształcić w sobie zdrowy sceptycyzm wobec mediów głównego nurtu.
A gdy zajdzie taka potrzeba – zdobyć się na akt sprzeciwu: bojkotować te
źródła, które już nie informują, lecz deformują. I to nie wszystko. Powinniśmy
aktywnie poszukiwać alternatyw – nawet jeśli są mniej efektowne, mniej znane –
ale za to bardziej zakorzenione w prawdzie, bardziej przychylne wartościom,
które budują, a nie niszczą.
Na szczęście takie przestrzenie już istnieją.
Powoli rozwijają się media niezależne, choćby portale, także te, które nie
wstydzą się chrześcijańskiego fundamentu, które nie uznają konserwatyzmu za
relikt przeszłości, lecz za kotwicę w świecie chaosu. Coraz lepiej rozwijają
się także media katolickie. To jeszcze nie jest potężna fala, ale już wartki
nurt, który niesie nadzieję. Do przełamania monopolu lewicowo-liberalnych
gigantów rynku medialnego wciąż daleko, ale nowe inicjatywy dają realną szansę
na to, że w przyszłości nie będziemy skazani na jeden, zideologizowany przekaz,
w którym wartości chrześcijańskie są wyśmiewane.
I wreszcie – nie zapominajmy, że
najpotężniejszym medium jest nasz własny umysł i dobrze uformowane sumienie.
Możemy – i powinniśmy – być nie tylko biernymi odbiorcami, niemymi widzami i
słuchaczami, lecz również świadkami i strażnikami prawdy.
Nawet pośród kakofonii medialnych przekazów, wśród krzyku panoszących się
wśród nas proroków użycia i pożądania, możemy pozostać wierni duchowi
Ewangelii. Trzeba tylko zachować czujność. I pamiętać, że prawda nie potrzebuje
krzyku, by być prawdą. Nie musi przebierać się w szaty przewrotnej retoryki. I co
najważniejsze: słudzy prawdy są zawsze wierni zasadzie – „Niech wasza mowa
będzie: Tak, tak; nie, nie”.
Czy zatem zwycięży cywilizacja – czy raczej
antycywilizacja? Kultura – czy antykultura? Odpowiedź na to papieskie pytanie pozostaje
wciąż otwarta. Ostatecznie to nie redakcje ani dziennikarze o tym zdecydują. Zdecydujemy
my – swoimi wyborami. To bowiem od każdego z nas, od naszych decyzji, zależy,
co czytamy, w co klikamy, na co patrzymy, komu wierzymy i komu pozwalamy w ten sposób kształtować –
nie tylko nasz świat wewnętrzny, lecz także nasze domy, rodziny, Kościół i
Ojczyznę.