wtorek, 14 października 2025

Między kulturą a antykulturą

Natknąłem się dziś na kazanie Jana Pawła II dotyczące dziewiątego przykazania Dekalogu, wygłoszone podczas Mszy Świętej we Włocławku 7 czerwca 1991 roku. Po chwili lektury natrafiłem na fragment, w którym padły słowa brzmiące dziś jak prorocze ostrzeżenie: „Nie dać się też uwikłać całej tej cywilizacji pożądania i użycia, która panoszy się wśród nas, korzystając z różnych środków przekazu i uwodzenia. Czy jest to cywilizacja – czy raczej antycywilizacja? Kultura – czy raczej antykultura?”. Już wtedy polskie media – pozornie wolne, a dziś w znacznej mierze podporządkowane interesom zagranicznych właścicieli i ich światopoglądowym preferencjom – odsłoniły swoją prawdziwą twarz: nie tyle obojętną wobec chrześcijaństwa, ile otwarcie mu wrogą.

Trudno nie zauważyć, że od tamtego momentu rzeczywistość, o której mówił papież, nie tylko nie ustąpiła, lecz przeciwnie – urosła w siłę. Przekształciła się, także w Polsce, w dominującą narrację, która coraz śmielej i coraz bardziej obrazoburczo podważa fundamenty, na których przez wieki wznoszono cywilizację Zachodu.

Nie chodzi już tylko o to, że media nie promują wartości chrześcijańskich. Rzecz w czymś znacznie bardziej niepokojącym: w świadomym, systematycznym rugowaniu tych wartości z przestrzeni publicznej. To, co niegdyś stanowiło fundament naszej cywilizacji  dziś bywa ośmieszane i spychane na margines. W zamian oferuje się nam karykaturę wolności: wolność pozbawioną odniesienia do prawdy i dobra, rozumianą jako absolutna, niczym nieograniczona autonomia jednostki.

W świecie współczesnych mediów informacja coraz częściej ustępuje miejsca deformacji. Fakty przestają być punktem wyjścia do zrozumienia rzeczywistości – stają się raczej narzędziem różnych narracji podszytych ideologią. Narracje te przestają być źródłem wiedzy – stają się instrumentem propagandy przebranej w szaty nowoczesności i subtelnego, a czasami również ordynarnego kłamstwa. Faki i deepfaki to coraz powszechniej wykorzystywane narzędzia manipulacji i dyfamacji. Ilu ludzi padło już ich ofiarą?!

W tym kontekście nasza postawa jako odbiorców przekazów medialnych nie może być bierna. Nawet jeśli nie mamy wpływu na to, co dzieje się w newsroomach wielkich redakcji czy w gabinetach redaktorów naczelnych, to mamy wpływ – i to zasadniczy – na to, co wybieramy: na co kierujemy wzrok, czego słuchamy, co wpuszczamy do naszych serc i umysłów.

Nie możemy pozwolić, by traktowano nas jak bezwolny, nieświadomy target. Musimy nauczyć się stawiać mądre pytania, myśleć krytycznie, wykształcić w sobie zdrowy sceptycyzm wobec mediów głównego nurtu. A gdy zajdzie taka potrzeba – zdobyć się na akt sprzeciwu: bojkotować te źródła, które już nie informują, lecz deformują. I to nie wszystko. Powinniśmy aktywnie poszukiwać alternatyw – nawet jeśli są mniej efektowne, mniej znane – ale za to bardziej zakorzenione w prawdzie, bardziej przychylne wartościom, które budują, a nie niszczą.

Na szczęście takie przestrzenie już istnieją. Powoli rozwijają się media niezależne, choćby portale, także te, które nie wstydzą się chrześcijańskiego fundamentu, które nie uznają konserwatyzmu za relikt przeszłości, lecz za kotwicę w świecie chaosu. Coraz lepiej rozwijają się także media katolickie. To jeszcze nie jest potężna fala, ale już wartki nurt, który niesie nadzieję. Do przełamania monopolu lewicowo-liberalnych gigantów rynku medialnego wciąż daleko, ale nowe inicjatywy dają realną szansę na to, że w przyszłości nie będziemy skazani na jeden, zideologizowany przekaz, w którym wartości chrześcijańskie są wyśmiewane.

I wreszcie – nie zapominajmy, że najpotężniejszym medium jest nasz własny umysł i dobrze uformowane sumienie. Możemy – i powinniśmy – być nie tylko biernymi odbiorcami, niemymi widzami i słuchaczami, lecz również świadkami i strażnikami prawdy.

Nawet pośród kakofonii medialnych przekazów, wśród krzyku panoszących się wśród nas proroków użycia i pożądania, możemy pozostać wierni duchowi Ewangelii. Trzeba tylko zachować czujność. I pamiętać, że prawda nie potrzebuje krzyku, by być prawdą. Nie musi przebierać się w szaty przewrotnej retoryki. I co najważniejsze: słudzy prawdy są zawsze wierni zasadzie – „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”.

Czy zatem zwycięży cywilizacja – czy raczej antycywilizacja? Kultura – czy antykultura? Odpowiedź na to papieskie pytanie pozostaje wciąż otwarta. Ostatecznie to nie redakcje ani dziennikarze o tym zdecydują. Zdecydujemy my – swoimi wyborami. To bowiem od każdego z nas, od naszych decyzji, zależy, co czytamy, w co klikamy, na co patrzymy, komu wierzymy  i komu pozwalamy w ten sposób kształtować – nie tylko nasz świat wewnętrzny, lecz także nasze domy, rodziny, Kościół i Ojczyznę.