"Od 2002 roku kapłan diecezji płockiej. Doktor teologii życia duchowego –
stopień ten uzyskał na podstawie rozprawy zatytułowanej Droga
zjednoczenia z Chrystusem w życiu i pismach Johna Henry’ego Newmana.
W latach 2014–2021 pełnił funkcję proboszcza i administratora czterech placówek
misyjnych w Urugwaju. Był także wykładowcą Papieskiego Wydziału Teologicznego w
Montevideo oraz ojcem duchownym w międzydiecezjalnym wyższym seminarium
duchownym Cristo Rey w Montevideo. 2 września 2022 roku mianowany polskim
sekretarzem krajowym Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary oraz Papieskiego
Dzieła św. Piotra Apostoła".
Powyższa notka zawiera jedynie podstawowe fakty biograficzne, nie oddaje więc pełni
sylwetki ks. Jarka Tomaszewskiego – a miejscami jest już nieaktualna. Warto
wspomnieć choćby, że niedawno objął funkcję sekretarza Papieskiej Unii
Misyjnej.
Pominięto również jego dorobek literacki, który stanowi istotny wymiar jego
działalności.
Warto sięgnąć także po inną publikację ks. Jarka – Kodeks
Ronina. To oryginalna i niekonwencjonalna opowieść o sprawach
duchowych, napisana językiem z pogranicza eseju, przypowieści i traktatu
egzystencjalnego. Książka ta wyróżnia się świeżością spojrzenia oraz stylem,
który odbiega od utartych schematów teologicznego pisarstwa.
Nie sposób pominąć również jego działalności publicystycznej. Ks. Jarek jest
autorem licznych artykułów, które ukazują się na łamach czasopism takich jak Christianitas
czy na portalu Opoka, gdzie pełni rolę
stałego felietonisty. Regularnie udziela wywiadów prasowych, radiowych i
telewizyjnych – wystarczy wpisać jego nazwisko w wyszukiwarce, by trafić na
bogaty zbiór rozmów i komentarzy.
Pełni także funkcję redaktora pisma Lumen Gentium,
wydawanego przez Papieską Unię Misyjną. W przeszłości prowadził bloga (https://padrejarek.blogspot.com/),
który – choć od 2018 roku nieaktualizowany – nadal zawiera wiele cennych
refleksji i duchowych inspiracji.
Ks. Jarek prowadzi również wykłady z zakresu duchowości, zarówno w kraju,
jak i za granicą. Współpracuje m.in. z Uniwersytetem w Montevideo, Jezuickim
Uniwersytetem Trzeciego Wieku oraz Instytutem Duchowości Carmelitanum.
Jednak ks. Jarosław to przede wszystkim ceniony i rozchwytywany
rekolekcjonista – dlatego, nawiasem mówiąc, rzadko się widujemy. Zarówno w
Polsce, jak i za granicą, regularnie prowadzi rekolekcje oraz dni skupienia dla
seminarzystów, kapłanów, osób konsekrowanych, a także – zwłaszcza w okresie
Adwentu i Wielkiego Postu – głosi rekolekcje parafialne. Nierzadko podejmuje
się również prowadzenia misji parafialnych. Zgłoszeń jest tak wiele, że
niejednokrotnie musi odmawiać – i wcale mnie to nie dziwi.
Ks. Jarek ma niewątpliwie dar słowa. Mówi językiem bogatym – zarówno pod
względem formy, jak i treści. To słowo dobitne, wymagające, a jednocześnie
głęboko poruszające. Skłania do refleksji, dotyka serca, a przy tym zachowuje
klarowność i piękno wyrazu. Słucha się go z uwagą i prawdziwą przyjemnością.
Nie uważam się za „niepełnosprawnego” w dziedzinie głoszenia słowa – a jednak, przy nim czuję się jak karzeł obok olbrzyma.
Ale najważniejsze jest to, że ks. Jarek jest po prostu dobrym, kochającym Kościół kapłanem. Miłość ta nie jest jednak ślepa ani naiwna. Nie brakuje mu odwagi, by mówić wprost o bolączkach wspólnoty, za którą czuje się również odpowiedzialny. Trudno mu choćby pogodzić się z tym, że pewne wpływowe środowisko – którego istnienie niektórzy kościelni decydenci usiłują przykryć oficjalnym milczeniem – wciąż potrafi skutecznie oddziaływać na struktury instytucjonalne Kościoła.
Mimo nieraz surowych i pesymistycznych diagnoz, ks. Jarek nie traci jednak nadziei. Ratunku dla Kościoła nie upatruje bowiem w samych strukturach ani w hierarchicznych decyzjach, choć i one mają znaczenie, lecz w gorliwych duszpasterzach i poszukujących Boga świeckich – w tych, którzy autentycznie tęsknią za głębią wiary i niestrudzenie o nią się starają. Sam jest jednym z tych, którzy żyją świadomością, że nawracanie się nie jest jednorazowym gestem, ale drogą, którą trzeba iść nieustannie.
Na szczęście – jak sam często podkreśla – w Polsce takich świeckich i
kapłanów jest wciąż wielu. I to właśnie oni są prawdziwym dobrem i nadzieją Kościoła.
Dla mnie osobiście istotne jest również to, że ks. Jarek jest moim dobrym
kolegą – a powiem więcej: jest moim przyjacielem. Znamy się od wielu lat,
jeszcze z czasów, gdy obaj krążyliśmy gdzieś na obrzeżach Ruchu Rodzin
Nazaretańskich. Choć nasze ścieżki z ruchem ostatecznie się rozeszły, to nasze
drogi osobiste przecięły się mocniej i trwalej.
W postawie ks. Jarka szczególnie cenię jego naturalną życzliwość – tę, która
objawia się nie tylko w szczerym uśmiechu, ale także w jego uważnych pytaniach,
ukierunkowanych zawsze na drugiego człowieka. To człowiek wolny od
zarozumiałości, nigdy nie manifestujący poczucia wyższości, choć miałby ku temu
niejeden powód.
Ma świetne poczucie humoru, pogodę ducha i skłonność do żartu, ale
jednocześnie jest kimś, z kim można – i warto – rozmawiać na poważne tematy,
zwłaszcza te dotyczące życia duchowego. To człowiek oczytany, o szerokich
horyzontach, znakomicie zorientowany w sytuacji Kościoła w Polsce. Jego opinie
– zawsze wyważone – bywają zaskakująco trafne i świeże. Co istotne, są wolne
zarówno od klerykalnego schematyzmu, jak i od coraz bardziej modnego,
antysystemowego malkontenctwa.
Myślę, że to dobrze – a może i opatrznościowo – że zamieszkał pośród nas.
To człowiek nietuzinkowy: inteligentny, głęboko pobożny, potrafiący mówić o
sprawach wiary z pasją i świeżością, bez popadania w schematy. Ktoś taki byłby
z pewnością wartością dodaną w naszym Episkopacie – nie tylko intelektualnie,
ale i duchowo.
Tyle że... kimże ja jestem, by mieć takie oczekiwania? Sam najlepiej wiem,
że są to raczej pobożne życzenia niż realna nadzieja. A poza tym – i tu pojawia
się wątek zupełnie przyziemny – gdyby ks. Jarek rzeczywiście znalazł się w strukturach kościelnej władzy,
przestałby zapewne mieszkać za ścianą. I choć byłoby to bez wątpienia zyskiem dla
Kościoła, dla mnie (i zapewne dla pozostałych księży naszej parafii) byłaby to
strata. Bo wszyscy bardzo sobie cenimy jego obecność – choć nie codzienną, ale
znaczącą – pośród nas.



