Parafia to nie tylko budynek z otaczającym go
terenem – to żywy organizm utkany z ludzkich historii. To przestrzeń, w której doczesność
splata się z wiecznością, a zwyczajne życie nabiera duchowego wymiaru. W murach
kościoła św. Marka i poza nimi, w domach, na ulicach, w chwilach ciszy i
zgiełku, tętni codziennie puls naszej parafialnej wspólnoty.
To puls cichy, ale głęboki – przepełniony
wiarą i pragnieniem zbliżenia się do Boga. Jednak pod powierzchnią kryją się
również niełatwe do wypowiedzenia na głos pytania, wątpliwości, których nie
rozprasza światło świec, i zmagania, które toczą się w sercach – nieraz w
samotności, w ukryciu.
Parafia to droga, po której idziemy razem,
ale każdy na swój sposób, z własnym bagażem życiowych doświadczeń. To
nieustanne poszukiwanie głębszego sensu, wewnętrznego pokoju, miłującej
obecności – tego, co niewidzialne, a przecież najbliższe..
Ogromną radość sprawia mi fakt, że wielu parafian
świadomie szuka dróg pogłębiania swojej relacji z Bogiem. Wspólnoty działające
przy naszej parafii tworzą do tego przestrzeń – pozwalają nie tylko wzrastać w
wierze, ale także doświadczać siły wspólnoty, braterskiego wsparcia i duchowej
bliskości. Każdy może znaleźć coś dla siebie: od modlitwy różańcowej, przez
działalność charytatywną, po formację małżeńską i inicjatywy skierowane do
dzieci, młodzieży oraz dorosłych. Oczywiście, jak wszystko, co ludzkie, także
te wspólnoty mają swoje słabości. A jednak pozostają duchowymi przystaniami –
miejscami, w których można wzrastać, dzielić się wiarą, uczyć się
odpowiedzialności za innych i na nowo odkrywać piękno życia w Kościele.
Z drugiej strony, obok osób aktywnie
zaangażowanych, są też tacy, którzy pozostają bardziej na uboczu. Wierzę, że
nie wynika to z obojętności, lecz raczej z braku świadomości, że każdy
ochrzczony – niezależnie od wieku, wykształcenia, zawodu czy życiowej sytuacji
– został obdarowany niepowtarzalnymi darami. Darami, które mogą – i powinny –
służyć wspólnemu dobru. Niekiedy to nie brak chęci, lecz odwagi powstrzymuje
przed zaangażowaniem. Tymczasem parafia to żywy organizm – przestrzeń, w której
każdy ma do odegrania swoją wyjątkową rolę i misję.
Jest też trzecia grupa, chyba, niestety, naliczniejsza – osoby, które w ostatnich
latach mocno rozluźniły swoją więź z Kościołem. Rzadziej uczestniczą w
Eucharystii, nie angażują się w życie parafii, a z nauczaniem Kościoła –
szczególnie w kwestiach moralnych – nie zawsze się utożsamiają. Nie oznacza to jednak braku wiary. Często są to osoby głęboko wrażliwe,
poszukujące, zmagające się z pytaniami, wątpliwościami czy trudnymi
doświadczeniami, które w pewnym momencie oddaliły je od praktyk religijnych.
Bardzo pragnę, by nasza parafia była miejscem
otwartym również dla nich – przestrzenią, w której nikt nie czuje się
wykluczony. Wręcz przeciwnie: miejscem, gdzie każdy może odnaleźć na nowo drogę
do Boga i do wspólnoty. Wiem, że nie zawsze łatwo jest nawiązać dialog,
zwłaszcza z tymi, którzy noszą w sobie głęboką, pełną uprzedzeń rezerwę, a
czasem nawet zranioną roszczeniowość. Ale mimo to wierzę, że cierpliwa
życzliwość potrafi przełamywać te bariery.
Na co dzień dostrzegam wśród parafian ogromne
dobro, głęboką wrażliwość serca, życzliwość i duchową dojrzałość. Ich postawy
są dla mnie źródłem nie tylko inspiracji i umocnienia, ale też osobistego
rachunku sumienia. Spotykam ludzi, którzy potrafią hojnie dzielić się sobą –
swoim czasem, tzw. wdowim groszem, konkretną pomocą czy doświadczeniem – w
sposób cichy, bez rozgłosu, ale z wielką miłością i prostotą serca. Wielu z
nich to osoby zakorzenione w modlitwie, głęboko osadzone w wierze i otwarte na
działanie łaski Bożej.
Patrząc na życie naszej parafii, widzę wiele
powodów do wdzięczności, ale też ogromne pole do dalszego wzrostu. Tworzymy
wspólnotę żywą i różnorodną – złożoną z ludzi kroczących różnymi drogami wiary,
z różnymi historiami, pytaniami, talentami i możliwościami. Głęboko wierzę, że każdy – niezależnie od miejsca, w którym dziś się znajduje –
może odnaleźć tu swój duchowy dom: miejsce spotkania z Bogiem, z drugim
człowiekiem i z samym sobą. Dlatego z serca zapraszam wszystkich do refleksji
nad swoim miejscem w naszej wspólnocie. Wierzę, że razem – duchowni i świeccy –
możemy tworzyć Kościół, który naprawdę staje się domem dla wszystkich.