czwartek, 16 października 2025

Ksiądz Jarosław Bordiuk

Poznaliśmy się jeszcze w seminarium. Jak wszyscy klerycy drugiego i trzeciego roku, musiał wówczas zaliczyć u mnie egzaminy z metafizyki i teodycei. Już wtedy wyróżniał się spośród innych bystrością umysłu, ale i pewną intelektualną przekorą, która zresztą w pewnym momencie ściągnęła na niego niemałe kłopoty.  

Dziś, po latach, jest wikariuszem w parafii św. Marka, gdzie ja sam od ponad jedenastu lat pełnię funkcję proboszcza. To już jego czwarty rok posługi duszpasterskiej w tej wspólnocie. Mieszka tuż pode mną – nasze mieszkania dzieli jedynie strop.

To człowiek inteligentny, o umyśle żywym i nieprzewidywalnym. Obdarzony niecodziennym, niekiedy przewrotnym poczuciem humoru, lubi od czasu do czasu przywdziewać maskę kpiarza — jakby dla przeciwwagi wobec zbyt patetycznego tonu, jaki nierzadko narzuca samo kapłańskie życie. Zdarza się, że gra cynika, rzuca ironiczne komentarze, prowadzi grę z konwencją. Ale ci, którzy znają go bliżej, wiedzą doskonale, że to jedynie pozory. Pod tą warstwą ironii i dystansu kryje się człowiek o głębokiej wrażliwości i sumieniu wyczulonym na dobro i prawdę.

Jest kapłanem sumiennym i gorliwym – oddanym powierzonym mu obowiązkom. Cechuje go wewnętrzna dyscyplina, pozbawiona jednak sztywności; zaangażowanie, ale bez cienia egzaltacji. Opiekuje się ministrantami, lektorami oraz wspólnotą oazową. Zainicjował również powstanie wspólnoty mężczyzn. We wszystkich tych grupach – takie odnoszę wrażenie – cieszy się sympatią i uznaniem.

W czasie wakacji cały swój urlop poświęcił na prowadzenie rekolekcji młodzieżowych i małżeńskich, służąc ich uczestnikom słowem i swoją obecnością. To gest, który mówi więcej niż najbardziej wzniosłe deklaracje. Dowód nie tylko na jego pracowitość, lecz także na szczerą pasję głoszenia Dobrej Nowiny.

Choć – trzeba przyznać – gdyby usłyszał takie zdanie o sobie, zapewne roześmiałby się w głos, wzruszył ramionami i skwitował je jakimś żartem. Bo tak już ma: dystans do samego siebie trzyma zawsze na podorędziu, jakby nie chciał, by ktokolwiek uznał go za bardziej pobożnego niż w rzeczywistości jest. A przecież właśnie ta skromność i ten autoironiczny luz czynią go najbardziej wiarygodnym.

Lubię słuchać jego kazań. Głosi je językiem bogatym i klarownym, wolnym od klerykalnych klisz, teologicznego nadęcia czy retorycznego zadęcia. Ich treść bywa niekiedy lekko prowokująca – ale nie po to, by szokować, lecz by poruszyć, wytrącić z letargu, zmusić do zatrzymania się i uczciwej autorefleksji. Nie ma w nich taniego moralizatorstwa, zbędnego dydaktyzmu ani sztucznego pięknoduchostwa. Przeciwnie – bije z nich zdrowy rozsądek, duchowa dojrzałość i rzadko dziś spotykana umiejętność mówienia o sprawach naprawdę istotnych w sposób prosty, ale nigdy prostacki. To słowo, które szanuje słuchacza – nie narzuca się, nie przytłacza, ale prowadzi. I choć nie zawsze daje gotowe odpowiedzi, zawsze zostawia z pytaniami, z którymi warto się skonfrontować.

Od pewnego czasu prowadzi również kanał na YouTube o nazwie „Pod koloratką”https://www.youtube.com/@xjarek ). Publikuje tam filmy w formie vlogów — często nagrywane spontanicznie, bez zbędnego montażu, w przestrzeniach codziennych: na plebanii, wśród przyrody, w kaplicy czy w trakcie zwykłego spaceru. To projekt osobisty, tworzony z wewnętrznej potrzeby, a nie z medialnej kalkulacji. W chwili, gdy piszę te słowa, kanał śledzi 372 subskrybentów. Można więc powiedzieć, że to nadal przedsięwzięcie niszowe. Ale właśnie ten fakt nadaje mu szczególny charakter — bardziej osobisty, kameralny, niemal intymny.

Oprócz kanału na YouTube, prowadzi również bloga o tej samej nazwie – „Pod koloratką” (https://podkoloratka.blogspot.com/). Na razie wpisy pojawiają się tam niezbyt często, niekiedy z dłuższymi przerwami, co jednak nie odbiera im autentyczności ani wartości. Podobnie jak w swoich filmach, również i tam porusza tematy podyktowane rytmem codziennego życia księdza. Pisze o tym, co przeżywa, co go skłania do zatrzymania się i refleksji. Nie moralizuje, nie poucza, nie narzuca gotowych odpowiedzi – dzieli się spojrzeniem, które rodzi się gdzieś pomiędzy amboną a kuchnią, między modlitwą a rozmową z przypadkowym przechodniem.

Warto tam zajrzeć – zarówno na kanał, jak i na bloga. Warto posłuchać i poczytać, co ma do powiedzenia ksiądz Jarek. Jego słowa są wyważone i przemyślane, wyrażone w lekkim, swobodnym stylu, który nie sili się na efekt, a mimo to trafia w sedno.

To głos wolny od pychy i zarozumiałości. Głos, który nie krzyczy, nie narzuca się, nie stawia siebie w centrum. Raczej zaprasza do dialogu. Prowadzi ten dialog spokojnie, z pokorą i szacunkiem, pozostawiając miejsce na pytania, wątpliwości, osobistą drogę słuchacza.

W czasach, gdy wielu mówi z przesadną pewnością siebie, a nieliczni naprawdę mają coś do powiedzenia – taki głos warto usłyszeć. W każdym razie bardzo do tego zachęcam.