Minął mój pierwszy dzień w nowej
parafii i w nowej roli. Byłem wczoraj mocno stremowany, kiedy o godz. 10.00 odprawiałem mszę, na początku której ks. dziekan przedstawił mnie
uczestniczącym w niej ludziom jako ich nowego proboszcza. Przez moment zastanawiałem się nawet,
czy to się dzieje naprawdę. Jednak napięcie, które przeżywałem, szybko ustąpiło
miejsca swego rodzaju uldze i wewnętrznej radości, bo moi nowi parafianie przyjęli mnie bardzo życzliwie i ciepło. Doświadczyłem tego nie tylko podczas
Eucharystii, lecz także po jej zakończeniu, wiele osób przychodziło bowiem do
zakrystii, by się ze mną przywitać, złożyć serdeczne życzenia, zapewnić o
swojej życzliwości i chęci pomocy. Było to bardzo ujmujące i powodujące wzrost
nadziei, że moja posługa w parafii św. Marka może nie okaże się jakąś wielką katastrofą.
W parafii pracuje trzech księży, w tym dwóch wikariuszy, a mianowicie ks.
Wojciech i ks. Tomasz, oraz rezydent – ks. Bartosz, który jest wykładowcą w seminarium
i na uniwersytecie. Ten pierwszy dzień wystarczył, by się przekonać, że są to
bardzo dobrzy kapłani, mam tu na myśli ks. Wojtka i ks. Tomka, bo ks. Bartka
znam od dawna jako człowieka bardzo życzliwego, sympatycznego, głębokiego i
niezwykle inteligentnego. Wszyscy trzej mocno mnie wczoraj wspierali, za co
jestem im bardzo wdzięczny. Cieszę się, że będziemy współpracowali. W ogóle odczułem wczoraj, że Boża Opatrzność
czuwa nade mną, a życzliwość ludzi, której doświadczyłem, była tego namacalnym dowodem.
P.S. Na koniec wczorajszego dnia obejrzałem filmik,
który nagrała dla mnie wspólnota studencka z parafii św. Franciszka z Asyżu. Na
tym filmiku członkowie wspólnoty, nie tylko ci obecni, lecz także ci, którzy należeli
do niej już jakiś czas temu, dzielili się swoimi wspomnieniami i wyrażali wdzięczność za
moją posługę pośród nich. Słuchałem ich słów z zakłopotaniem, (nie wydaje mi
się, bym zasłużył na takie wyrazy uznania), ale również ze wzruszeniem i z pewnym
żalem, że nie będzie mi już dane przebywać wśród tych naprawdę wartościowych młodych
osób. Pocieszeniem jest jednak dla mnie to, że również w parafii św. Marka
takich osób nie brakuje, o czym się dzisiaj mogłem przekonać.