Parę dni temu publiczna niemiecka
stacja radiowo-telewizyjna WDR (Westdeutscher Rundfunk) wyemitowała piosenkę
chóru dziecięcego, w której padają takie oto słowa refrenu: „Moja babcia jest
starą świnią ekologiczną”. Świnia w języku niemieckim to wyjątkowo obraźliwy epitet
(pamiętacie „polnische schweine”?). Po gwałtownych protestach nadawca w końcu
usunął to kontrowersyjne wideo. Jednak w sieci nic nie ginie. Można je nadal
zobaczyć na wielu innych stronach i portalach. Oglądając to nagranie, odniosłem
niepokojące wrażenie, że mamy tu do czynienia z pewną groźną recydywą, że
powtarza się mianowicie znany z historii mechanizm, gdy frontmani rewolucji
kulturowej zaczynają szerzyć ją przy pomocy indoktrynacji ideologicznej, którą serwują
już małym dzieciom, najczęściej w szkołach, a nawet w przedszkolach. W latach
trzydziestych XX wieku niemieckie dzieci uczyły się i śpiewały piosenki zgodne
z nazistowską ideologią, podobnie było też w sowieckiej Rosji, o czym świadczy
twórczość komsomolskich chórów dziecięcych. Oczywiście, nie ma równości miedzy ludobójczą
ideologią nazizmu czy komunizmu a modną dzisiaj ideologią ekologizmu, ale poziom
fanatyzmu i techniki prania mózgów, w tym dzieciom, dadzą się już, niestety,
porównać. I jest to zjawisko, które musi budzić niepokój. Jak zauważył jeden z
internautów, człowiek stosunkowo łatwo może przekształcić się w bestię, gdy
staje się bezrozumnym egzekutorem ścigającym wrogów idealnego porządku świata. Mieliśmy
tego dowód przy okazji wściekłej, histerycznej wręcz nagonki na arcybiskupa
Marka Jędraszewskiego, który ośmielił się skrytykować ideologię ekologizmu
(niektórzy, niestety, nie odróżniają ekologizmu od ekologii), która jest jednym
z najbardziej sztandarowych komponentów ofensywy sił postępu. Koryfeusze tej
ideologii pod pretekstem ochrony przyrody propagują nową filozofię, która
wywraca dotychczasowy porządek naturalny i hierarchię wartości. Zgodnie z nauką
Kościoła, na pierwszym miejscu jest Bóg, potem człowiek, a potem materialna
przyroda. „Czyńcie sobie ziemię poddaną” – mówi Bóg do człowieka w Księdze
Rodzaju. Tymczasem według zwolenników ekologizmu to człowiek ma być poddany
ziemi, bo wcale nie jest jej nadrzędną cząstką. Dochodzi do tego, że człowiek,
na przykład nienarodzone dziecko, ma mniej praw niż zwierzęta. Za zabicie zwierzęcia
można być skazanym nawet na 3 lata więzienia, gdy tymczasem legalne uśmiercenie
niewinnej istoty ludzkiej za pomocą okrutnego zabiegu aborcji (okrutnego, bo
rozrywanie dziecka na kawałki na inną kwalifikację nie zasługuje) nie niesie ze
sobą żadnych prawnych konsekwencji. Ja akurat arcybiskupa Jędraszewskiego cenię
za odwagę głoszenia prawd oczywistych choć w pewnych środowiskach odrzucanych.
A przecież biskup Marek wypełnia jedynie swoją powinność, o której w Liście
do Tymoteusza przypomina św. Paweł: „Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa
Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na
Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w
razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością,
ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej
nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy
świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się
odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty,
spełnij swe posługiwanie!” (2 Tm 4, 1-5). Cena za wierność powołaniu bywa duża –
jest nim nie tylko histeryczny atak wrogów Kościoła i jego nauki, lecz także
niezrozumienie nawet ze strony chrześcijan nie potrafiących się obronić przed
tym zjawiskiem, które papież Franciszek nazwał „mentalną kolonizacją”, jakiej
dokonują w umysłach ludzi wierzących wrogie chrześcijaństwu ideologie, bo potrafią posługiwać się inteligentnymi środkami perswazji, często ubranymi w szatę naukowości, postępu i dobra ludzkości.