sobota, 6 października 2012

Cheerleaderki z Teksasu

USA to kraj, w którym ciągle dzieje się coś ciekawego i to nie koniecznie w centrum, w wielkich metropoliach, lecz także na prowincji. Jednym z takich wydarzeń, które zwróciło ostatnio moją uwagę, był spór sądowy, jak rozgorzał wokół dziewczęcej grupy „cheerleaderek” z małego dwu tysięcznego miasteczka Kountze w Teksasie. Dziewczyny uczące się w miejscowych szkołach, w gimnazjum i w liceum, zaczęły ostatnio wspierać swoją drużynę futbolową przy pomocy transparentów, na których widniały cytaty z Biblii, na przykład słowa wzięte wprost ze św. Pawła z Listu do Filipian: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Nie spodobało się to jednak kilku miejscowym ateistom działającym w organizacji „Freedom From Religion”, którzy uznali, że taka forma dopingu narusza konstytucyjną zasadę rozdziału państwa od Kościoła i wymusili na miejscowym sądzie, by zakazał tego typu manifestacji. Decyzja sądu została błyskawicznie zaskarżona przez prawników wynajętych przez rodziców owych dziewczyn. Cheerleaderki otrzymały w tym sporze wsparcie nie tylko od swoich rodziców, lecz także od niemal wszystkich mieszkańców miasta. Wielu z nich, na znak solidarności z młodymi fankami, nosi dziś koszulki z nadrukowanym zdjęciem inkryminowanego transparentu. Na Facebooku już ponad  50.000 osób udziela im swojego poparcia. Zdaniem osób solidaryzujących się z grupą cheerleaderek zakaz dopingowania przy pomocy wersetów biblijnych jest jawnym pogwałceniem konstytucyjnie zagwarantowanej wolności religijnej i wolności wypowiedzi. Oczywiście, to nie pierwszy tego typu spór w USA. Co jakiś czas w różnych miejscach kraju wybuchają podobne spory. Sądy muszą rozstrzygać wówczas o tym, czy ważniejsza w danym wypadku jest zasada rozdziału państwa od Kościoła, czy wolność religijna i wolność wypowiedzi. Ostatnio coraz częściej, pod wpływem politycznej poprawności i dominującej w elitach lewicowej mentalności, sądy rozstrzygają na korzyć fanatyków ateizmu, którzy chcieliby wyrugować religię ze sfery publicznej. Podziwiam determinację dziewcząt i tych, którzy je wspierają, choć muszę przyznać, że sam mam wiele wątpliwości co do tego, czy posługiwanie się podczas meczu cytatami z Biblii, by dopingować swoją ulubioną drużynę, nie jest aby przekroczeniem drugiego przykazania Dekalogu, które zakazuje wzywania imienia Bożego do czczych rzeczy. Tym niemniej w tym akurat prawnym sporze stoję mocno po stronie upartych cheerleaderek. Nie można bowiem zgodzić się na to, by zabronione było każde publiczne odwołanie się do symboliki religijnej. Oznaczałoby to, że ateiści przy pomocy państwa skutecznie spychają ludzi wierzących do swego rodzaju getta, czyniąc ze sfery publicznej sferę ogołoconą z wartości religijnych. Taka wyjałowiona przestrzeń publiczna – „naked public square”, jak ją określił w swej książce Richard John Neuhaus – byłaby przestrzenią niesłychanie ubogą, przede wszystkim ubogą w wartości moralne, które religia, a szczególnie religia chrześcijańska, tak mocno promuje. Swoją drogą zastanawiam się, czy nasza polska szkolna młodzież wykazała by tyle determinacji w obronie prawa do wyrażania w przestrzeni publicznej swoich religijnych przekonań. Takie demonstracje zdarzały się już w przeszłości, np. w czasie stanu wojennego w Miętnem, ale dziś, gdy antyklerykalizm, wspierany przez liczne media i tzw. celebrytów, jest coraz bardziej agresywny i nachalny, są trudne do wyobrażenia. A jeszcze trudniejsze do wyobrażenia jest chyba masowe społeczne poparcie dla takiej postawy. W Internecie dziewczęta z Teksasu zyskały ogromne poparcie, u nas podejrzewam, zostały by z furią i przy pomocy wielu inwektyw zaatakowane przez naszych rodzimych antyklerykałów.