poniedziałek, 29 października 2012

Sandy coraz bliżej

Robi się coraz bardziej „huraganowo”. Wiatr zdecydowanie przybiera na sile. Chwilami wieje już bardzo mocno. A to podobno dopiero połowa jego siły. Apogeum ma nastąpić dzisiaj wieczorem, gdy jego prędkość dojdzie nawet do 90 mil na godzinę (ok. 150 km/h). Patrzę w tym momencie, jak za moimi oknami mocno kołyszą się targane gwałtownymi podmuchami wiatru drzewa. Spadły już z nich pierwsze odłamane gałęzie. Podziwiam kierowców, którzy nie zabrali swoich samochodów spod drzew. Są albo wielkimi optymistami, albo bardzo mało przezorni. Moja plebania znajduje się w miejscu dość zabudowanym. Jest wciśnięta między inne budynki. W tej chwili, gdy piszę te słowa słyszę kolejny gwałtowny podmuch wiatru. Mimo zamkniętych okien ryk wiatru robi naprawdę wrażenie. Wyobrażam sobie, jakie odgłosy będą słyszeć dzisiaj wieczorem, ci którzy mieszkają w miejscach bardziej odsłoniętych, jak chociażby Marta i Marek. W mieście ruch na ulicach prawie zamarł. Nawet Broadway, zazwyczaj dość ruchliwy, opustoszał. Jeździ jeszcze trochę samochodów, głównie taksówek. Oczywiście nie działa metro, szkoły, uczelnie. Odprawiałem dzisiaj Mszę o 12.10. Przyszły tylko trzy osoby, choć z reguły przychodzi na tę „lunchową” mszę dużo więcej ludzi niż rano. Rozmawiałem przed chwilą z goszczącym na naszej plebanii znajomym księdza Rafferty, który jest profesorem prawa na jednej z kalifornijskich uczelni. Twierdzi, że w tej części USA huragan „Sandy” będzie miał bezprecedensowy charakter. No cóż, zobaczymy. Mieszkańcy południowych krańców Brooklynu mają powody do niepokoju. Cześć ulic już jest zalana. Ewakuowano tych, którzy mieszkają w rosyjskiej dzielnicy Brighton Beach. Do tej pory tylko czytałem o siejących spustoszenie huraganach takich jak Irene czy Katrina. Mam nadzieję, że tym razem do takich zniszczeń, a tym bardziej ofiar w ludziach nie dojdzie. Natura po raz kolejny pokazuje swoją ogromną siłę, która ma coś z „mysterium fascinans” i „misterium tremendum” zarazem, by użyć słów autorstwa Rudolfa Otto. Tym razem będę miał okazję przekonać się o tym nieco bardziej osobiście i z bliska. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle.