sobota, 27 października 2018

Business is business

Człowiek, o czym pisał już w starożytności Arystoteles, nie jest istotą samowystarczalną, dlatego dla zaspokojenia swoich życiowych potrzeb musi niemal nieustannie korzystać z pomocy innych ludzi. Bardzo rzadko się zdarza, by w codziennej trosce o swój dobrobyt był on zdany tylko na siebie samego. Są to zawsze sytuacje wyjątkowe. Stanowią one trudne wyzwanie dla każdego, kto musi sam stawić im czoła. Za najbardziej znaną literacką ilustrację tego typu sytuacji może posłużyć przypadek Robinsona Crusoe, którego samotna walka o przetrwanie na bezludnej wyspie została opisana na kartach powieści Daniela Defoe. Jednak w rzeczywistym świecie, mimo tendencji indywidualistycznych, a nawet izolacjonistycznych, dostrzegalnych niekiedy w zachowaniu niektórych ludzi, dążenie do zdobycia środków potrzebnych do życia ma zawsze charakter społeczny, to znaczy jego realizacja dokonuje się we współdziałaniu z innymi ludźmi. Możliwe są zasadniczo trzy metody nabywania dóbr. Z pierwszą mamy do czynienia wówczas, gdy człowiek zdobywa dla siebie środki do życia kosztem innych ludzi. Taki sposób działania, który często prowadzi do stosowania przemocy i różnych form wyzysku, jest konsekwencją ulegania wrodzonym człowiekowi egoistycznym skłonnościom. Egoizm każe mu myśleć wyłącznie o sobie, zaś innych ludzi traktować jako narzędzia, których się używa dla osiągnięcia określonych korzyści, lub nawet jako wrogów, których należy pokonać i wyeliminować. Bezwzględność postępowania, która wiąże się z realizacją tej metody, dobrze oddaje znane powiedzenie: „iść po trupach do celu”. Druga metoda, w odróżnieniu od pierwszej, jest, przeciwnie, wyrazem postawy altruistycznej. Dzięki tej metodzie część ludzi może otrzymywać pożądane dobra całkowicie za darmo, ponieważ ci, którzy są stroną obdarowującą, z powodu swojej bezinteresowności niczego w zamian nie oczekują. Jest to na przykład przypadek wielu znanych filantropów finansujących różnego typu akcje dobroczynne (choć działalność charytatywna może wynikać, i nie jest to wcale taki rzadki przypadek, również z pobudek egoistycznych). Z kolei trzecia metoda nie jest ani ekspresją egoizmu, ani manifestacją altruizmu. Polega ona na tym, że oferuje się drugiemu to, czego on wydaje się potrzebować, po to, by w ramach odpłaty otrzymać od niego to, czego się samemu potrzebuje, przy czym wartość dobra dawanego i otrzymywanego powinna być mniej więcej taka sama. Rozwój gospodarczy sprawił, że w czasach nowożytnych i współczesnych szerokie zastosowanie znalazła ta trzecia metoda, nazwana przez niemieckiego ekonomistę Wilhelma Röpke „biznesową”, a przez innych określana mianem „transakcyjnej” lub „handlowej”. Ma to swoje dobre i złe strony: dzięki jej upowszechnieniu ubyło skrajnych egoistów bogacących się kosztem innych, lecz zarazem ubyło także altruistów zdolnych do bezinteresownego działania. Metoda biznesowa prowadzi w efekcie do czegoś, co można nazwać komercjalizacją życia. Wszystko, co człowiek robi, ma być przede wszystkim opłacalne. I tylko to się liczy. Bardzo dobrze oddaje to angielskie powiedzenie: „business is business”. Zjawisku komercjalizacji podlegają niekiedy nawet te obszary naszej wspólnotowej egzystencji, w których aktywność ludzka ma inny charakter niż działalność stricte ekonomiczna: medycyna, sztuka, nauka, religia. Lekarz, artysta, naukowiec czy ksiądz, choć – mówiąc biblijnie – „wart jest robotnik swej zapłaty”, nie powinien kierować się tylko rachunkiem ekonomicznym, ponieważ jego praca jest czymś więcej niż jedynie sposobem na zdobywanie środków do życia. Wydaje się, że za coraz powszechniejszą komercjalizacją relacji międzyludzkich, będącą konsekwencją czysto biznesowego podejścia do życia, kryje się postawa światopoglądowa, którą można by nazwać materializmem praktycznym. Ci, którzy ten światopogląd wyznają, uważają, że najważniejszymi wartościami w życiu człowieka powinno być posiadanie jak najwięcej materialnych bogactw i doznawanie przyjemności. Jest to myślenie błędne i prowadzące do groźnych konsekwencji. Według Gabriela Marcela o wiele ważniejsze jest to, by bardziej „być” niż więcej „mieć”. Ludzie winni być zwróceni ku wyższym, nade wszystko duchowym wartościom, również po to, by relacje międzyludzkie były jak najmniej interesowne i przedmiotowe. Dlatego tak ważne są duchowe i moralne rezerwy społeczeństwa, w którym przyszło nam żyć. Nie wolno ich lekkomyślnie trwonić, ponieważ ich lekceważenie i negacja mogłyby skutkować całkowitym wyschnięciem źródeł naszej moralnej siły i duchowej tożsamości. W tym kontekście niepokojem muszą napawać nasilające się w naszym kraju, coraz bardziej bezpardonowe ataki na Kościół Katolicki, które, jak się wydaje, stanowią element szerszej i dobrze zaplanowanej kampanii społecznej. Pretekstem do tych ataków są grzechy osób duchownych. Ci jednak, którzy pod hasłami walki o tzw. neutralność światopoglądową państwa prowadzą tę antyklerykalną „krucjatę”, nie zdają sobie sprawy, że może to doprowadzić do całkowitego duchowego i moralnego wyjałowienia naszego życia społecznego. A wtedy życzliwe współistnienie będzie musiało ustąpić miejsca bezwzględnej walce o byt, w której ludzki rozum przegrywa z najgorszymi, egoistycznymi, czasami wręcz zwierzęcymi instynktami.