Jan Chrzciciel, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, znajduje się – mówiąc językiem filozofii egzystencjalnej – w „sytuacji granicznej” (termin znany z twórczości Karla Jaspersa). W tego typu sytuacji człowiek staje twarzą w twarz z własną bezsilnością, z niezrozumieniem tajemnicy swojego losu, czasami nawet ociera się o nicość albo absurd. Jan jest w więzieniu. Trochę już zapomniany, osamotniony – z dnia na dzień coraz bliżej śmierci. Jego więzienna rzeczywistość w niczym nie przypomina tych dni nad Jordanem, gdy z mocą głosił nawrócenie i zapowiadał nadejście Królestwa. Teraz pozostało tylko milczenie murów i cisza, w której rozbrzmiewają rodzące się w sercu pytania bez odpowiedzi.
Choć wcześniej z
przekonaniem rozpoznał w Jezusie „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata”,
teraz – gdy czuje się osamotniony, w ciemności więziennej celi – pojawiają się
wątpliwości. To nie tyle wyraz braku wiary, ile duchowego kryzysu, jaki od
czasu do czasu dotyka każdego, kto prawdziwie szuka Boga. W pytaniu Jana: „Czy
Ty jesteś Tym, który ma przyjść?” słychać nie tylko niepewność, ale też tęsknotę
i nadzieję, że może jednak to wszystko, w co wierzył i co głosił, nie było
daremne.
Dla mnie osobiście
o niezwykle poruszający obraz – prorok ogarnięty ciemnością, targany
wewnętrznymi wątpliwościami. To obraz, który pokazuje, że nawet najwięksi
duchowi przewodnicy, prawdziwi mocarze ducha, także przechodzą przez noc wiary.
Jan nie zamyka się jednak w sobie, nie ulega zgorzknieniu, nie tłumi
wątpliwości, udając pewność, której de facto już nie ma. Robi coś, co jest
głębokim aktem pokory i zaufania – posyła uczniów do Jezusa, by szukali
odpowiedzi u Źródła.
To wydarzenie
niesie ze sobą lekcję dla każdego z nas: w chwilach ciemności i kryzysu nie
trzeba chować pytań w sercu, udając, że wszystko jest w porządku. Niepewność to
nie powód do wstydu. To część ludzkiej kondycji. Pytania nie oddzielają nas od
Boga – przeciwnie, mogą być mostem ku Niemu, jeśli odważymy się je
wypowiedzieć. Mogą stać się początkiem prawdziwego, przemieniającego nas
dialogu. Bóg bowiem nie obraża się na nasze szukanie sensu. On odpowiada – nie
zawsze słowem, czasem poprzez znaki, wydarzenia, które domagają się uważnego
spojrzenia i otwartego serca.
Jezus, co
najciekawsze, nie udziela Janowi prostego potwierdzenia. Nie mówi: „Tak, to Ja
tym, który miał przyjść”. Zamiast tego wskazuje na dzieła, które spełniają
zapowiedzi proroków: ślepi odzyskują wzrok, chromi chodzą, ubogim głoszona jest
Dobra Nowina. To styl Boga – odpowiada nie deklaracjami, ale wydarzeniami. Dla
nas to przypomnienie, że Boże działanie często objawia się w naszej codzienności.
Trzeba patrzeć sercem, by je zobaczyć.
Warto to
podkreślić: niepewność, wątpliwości nie są grzechem. Kryje się za nimi
autentyczne pragnienie sensu, potrzeba spotkania z tym, co prawdziwsze i
głębsze. Grzechem byłaby natomiast rezygnacja z szukania. Jan pyta – i
otrzymuje odpowiedź. Tak samo każdy z nas może pytać. By nie zamknąć się w
ciemności, ale z nadzieją wychylać się ku światłu. Bóg bowiem odpowiada każdemu,
choć nie zawsze od razu i nie zawsze tak, jak się tego spodziewamy.
.jpg)