niedziela, 14 grudnia 2025

Fides quaerens intellectum

Jan Chrzciciel, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia, znajduje się – mówiąc językiem filozofii egzystencjalnej – w „sytuacji granicznej” (termin znany z twórczości Karla Jaspersa). W tego typu sytuacji człowiek staje twarzą w twarz z własną bezsilnością, z niezrozumieniem tajemnicy swojego losu, czasami nawet ociera się o nicość albo absurd. Jan jest w więzieniu. Trochę już zapomniany, osamotniony – z dnia na dzień coraz bliżej śmierci. Jego więzienna rzeczywistość w niczym nie przypomina tych dni nad Jordanem, gdy z mocą głosił nawrócenie i zapowiadał nadejście Królestwa. Teraz pozostało tylko milczenie murów i cisza, w której rozbrzmiewają rodzące się w sercu pytania bez odpowiedzi.

Choć wcześniej z przekonaniem rozpoznał w Jezusie „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata”, teraz – gdy czuje się osamotniony, w ciemności więziennej celi – pojawiają się wątpliwości. To nie tyle wyraz braku wiary, ile duchowego kryzysu, jaki od czasu do czasu dotyka każdego, kto prawdziwie szuka Boga. W pytaniu Jana: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść?” słychać nie tylko niepewność, ale też tęsknotę i nadzieję, że może jednak to wszystko, w co wierzył i co głosił, nie było daremne.

Dla mnie osobiście o niezwykle poruszający obraz – prorok ogarnięty ciemnością, targany wewnętrznymi wątpliwościami. To obraz, który pokazuje, że nawet najwięksi duchowi przewodnicy, prawdziwi mocarze ducha, także przechodzą przez noc wiary. Jan nie zamyka się jednak w sobie, nie ulega zgorzknieniu, nie tłumi wątpliwości, udając pewność, której de facto już nie ma. Robi coś, co jest głębokim aktem pokory i zaufania – posyła uczniów do Jezusa, by szukali odpowiedzi u Źródła.

To wydarzenie niesie ze sobą lekcję dla każdego z nas: w chwilach ciemności i kryzysu nie trzeba chować pytań w sercu, udając, że wszystko jest w porządku. Niepewność to nie powód do wstydu. To część ludzkiej kondycji. Pytania nie oddzielają nas od Boga – przeciwnie, mogą być mostem ku Niemu, jeśli odważymy się je wypowiedzieć. Mogą stać się początkiem prawdziwego, przemieniającego nas dialogu. Bóg bowiem nie obraża się na nasze szukanie sensu. On odpowiada – nie zawsze słowem, czasem poprzez znaki, wydarzenia, które domagają się uważnego spojrzenia i otwartego serca.

Jezus, co najciekawsze, nie udziela Janowi prostego potwierdzenia. Nie mówi: „Tak, to Ja tym, który miał przyjść”. Zamiast tego wskazuje na dzieła, które spełniają zapowiedzi proroków: ślepi odzyskują wzrok, chromi chodzą, ubogim głoszona jest Dobra Nowina. To styl Boga – odpowiada nie deklaracjami, ale wydarzeniami. Dla nas to przypomnienie, że Boże działanie często objawia się w naszej codzienności. Trzeba patrzeć sercem, by je zobaczyć.

Warto to podkreślić: niepewność, wątpliwości nie są grzechem. Kryje się za nimi autentyczne pragnienie sensu, potrzeba spotkania z tym, co prawdziwsze i głębsze. Grzechem byłaby natomiast rezygnacja z szukania. Jan pyta – i otrzymuje odpowiedź. Tak samo każdy z nas może pytać. By nie zamknąć się w ciemności, ale z nadzieją wychylać się ku światłu. Bóg bowiem odpowiada każdemu, choć nie zawsze od razu i nie zawsze tak, jak się tego spodziewamy.