Jest
to jednak tylko złudzenie. Historia młodszego syna z przypowieści Jezusa dobitnie
ukazuje konsekwencje takiej drogi. Tam, gdzie spodziewał się szczęścia,
znajduje samotność, upokorzenie i głód – nie tylko ciała, ale przede wszystkim
duszy. To, co miało być wolnością, staje się jego niewolą. Swoboda zamienia się
w pustkę, a radość z życia – w egzystencjalne cierpienie.
Dopiero
gdy doświadcza swojej nędzy, zaczyna rozumieć, że to, co wcześniej uważał za
ograniczenie, było w rzeczywistości przestrzenią miłości i bezpieczeństwa.
Ojciec nigdy nie więził go swoimi wymaganiami, lecz syn dopiero sam musiał
dojść do prawdy, że autentyczna wolność nie polega na życiu „po swojemu”, ale
na istnieniu w relacji, która nie zniewala, lecz otacza troską i nadaje sens,
bo jest zakorzeniona w miłości, która nie odbiera wolności, lecz ją ocala i
chroni.
W
świetle Ewangelii prawdziwie wolnym nie jest ten, kto może wszystko, bo nic go
nie ogranicza, lecz ten, kto potrafi kochać. Prawdziwa miłość nigdy nie
zniewala ani nie krzywdzi drugiego człowieka — przeciwnie, wyzwala,
przezwyciężając niewolę egoizmu i kierując ku obiektywnemu dobru.
Powrót
syna marnotrawnego do domu jest więc symbolem duchowego przebudzenia, drogą ku
prawdziwej wolności. To powrót do Ojca, którego miłość nie ogranicza, lecz
otwiera przestrzeń dla życia dobrego, pełnego sensu. To tak naprawdę powrót do
samego siebie – do własnej tożsamości, której źródłem jest miłość Boga. Dzięki
niej wszyscy otrzymujemy ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» (por. Rz
8, 15)
Ewangeliczna
prawda leczy człowieka z najbardziej podstępnej niewoli – tej, która każe mu
wierzyć, że szczęście znajduje się gdzieś daleko, poza miłością Boga. Tymczasem
tylko w Jego ramionach człowiek naprawdę poznaje, kim jest, i odnajduje radość,
której nikt i nic nie może mu odebrać. Tylko w objęciach tej miłości, może czuć
się naprawdę bezpieczny, bo jego wolność nie jest zagrożona. Jak mówi Jezus:
„Kto słucha Mego głosu i idzie za Mną, jest w moim ręku i nikt nie wyrwie go z
mojej ręki”.
