środa, 10 grudnia 2025

Iluzja wolności

Istnieją różne wizje wolności. Jedna z nich głosi, że wolność to maksymalna, niczym nieskrępowana swoboda — życie bez ograniczeń i bez odpowiedzialności. Zgodnie z maksymą: „Róbta, co chceta”. Taki obraz wolności przyświeca również biblijnemu synowi marnotrawnemu, który opuszcza dom ojca, przekonany, że dopiero z dala od rodzinnego ogniska zazna prawdziwej niezależności. Wierzy, że w oddaleniu od codziennych obowiązków, w przestrzeni pozbawionej rygorystycznych norm i zobowiązań, znajdzie upragnione szczęście i spełnienie. Wyrusza więc do "dalekich krain", kuszony pozorną swobodą. Tej iluzji wolności ulega, niestety, wielu ludzi współczesnych, zwłaszcza młodych, którym wydaje się, że wolność to życie bez granic, że autonomia to samotne decydowanie o sobie samym, nawet za cenę zerwania wszelkich więzi.

Jest to jednak tylko złudzenie. Historia młodszego syna z przypowieści Jezusa dobitnie ukazuje konsekwencje takiej drogi. Tam, gdzie spodziewał się szczęścia, znajduje samotność, upokorzenie i głód – nie tylko ciała, ale przede wszystkim duszy. To, co miało być wolnością, staje się jego niewolą. Swoboda zamienia się w pustkę, a radość z życia – w egzystencjalne cierpienie.

Dopiero gdy doświadcza swojej nędzy, zaczyna rozumieć, że to, co wcześniej uważał za ograniczenie, było w rzeczywistości przestrzenią miłości i bezpieczeństwa. Ojciec nigdy nie więził go swoimi wymaganiami, lecz syn dopiero sam musiał dojść do prawdy, że autentyczna wolność nie polega na życiu „po swojemu”, ale na istnieniu w relacji, która nie zniewala, lecz otacza troską i nadaje sens, bo jest zakorzeniona w miłości, która nie odbiera wolności, lecz ją ocala i chroni.

W świetle Ewangelii prawdziwie wolnym nie jest ten, kto może wszystko, bo nic go nie ogranicza, lecz ten, kto potrafi kochać. Prawdziwa miłość nigdy nie zniewala ani nie krzywdzi drugiego człowieka — przeciwnie, wyzwala, przezwyciężając niewolę egoizmu i kierując ku obiektywnemu dobru.

Powrót syna marnotrawnego do domu jest więc symbolem duchowego przebudzenia, drogą ku prawdziwej wolności. To powrót do Ojca, którego miłość nie ogranicza, lecz otwiera przestrzeń dla życia dobrego, pełnego sensu. To tak naprawdę powrót do samego siebie – do własnej tożsamości, której źródłem jest miłość Boga. Dzięki niej wszyscy otrzymujemy ducha przybrania za synów,  w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» (por. Rz 8, 15)

Ewangeliczna prawda leczy człowieka z najbardziej podstępnej niewoli – tej, która każe mu wierzyć, że szczęście znajduje się gdzieś daleko, poza miłością Boga. Tymczasem tylko w Jego ramionach człowiek naprawdę poznaje, kim jest, i odnajduje radość, której nikt i nic nie może mu odebrać. Tylko w objęciach tej miłości, może czuć się naprawdę bezpieczny, bo jego wolność nie jest zagrożona. Jak mówi Jezus: „Kto słucha Mego głosu i idzie za Mną, jest w moim ręku i nikt nie wyrwie go z mojej ręki”.