Moja siostra Kasia i ja |
W Nowym Jorku prawie od 8 lat żyje moja młodsza siostra Kasia. Bodaj od dwóch lat jest już obywatelką USA. Mieszka obecnie w dzielnicy Greenpoint, znanej z tego, że przebywa tu wielu Polaków, choć ostatnio przenoszą się do innej dzielnicy, Ridgewood na Queensie, gdzie jest po prostu taniej. Kasia w tych pierwszych dniach mojego pobytu w Nowym Jorku bardzo serdecznie się mną zajęła. Kupiła mi kartę miejską, nauczyła korzystać z metra, już dwa razy zafundowała mi obiad (niedługo moje urodziny, więc się jej odwdzięczę, żeby nie było, że jestem skąpy i nadużywam jej gościnności), a przede wszystkim w ciągu trzech dni pokazała niemal całe miasto, dzięki czemu mam już, niewielką co prawda, podstawową orientację w jego układzie.
We wtorek wieczorem zwiedzaliśmy centrum Manhattanu, a więc takie miejsca jak: Times Square, 5th Avenue, Rockefeller Center, Empire State Building. Wieżowce Manhattanu faktycznie robią niemałe wrażenie, gdy się je widzi pierwszy raz. Przez całą środę natomiast, od 12.00 do 19.30, "łaziliśmy" po dolnym Manhattanie, zwiedzając takie znane miejsca jak: Central Park, World Trade Center, Wall Street, Battery Park z widokiem na Statuę Wolności i New Jersey. W czwartek z kolei byliśmy na Greenpoincie, między innymi na molo, skąd rozciąga się piękny i romantyczny widok na cały Manhattan. Obiad zjedliśmy tego dnia w niewielkiej tureckiej restauracji (choć turecka, to obsługa polska), do której lubi chodzić moja siostra. Spędziliśmy tam trochę czasu. Jednym z tematów naszej rozmowy były... konie wyścigowe. Ten temat to prawdziwa pasja mojej siostry. O koniach pełnej krwi angielskiej wie niesamowicie dużo. Potrafi nie tylko wymieniać imiona koni, które były championami już wiele lat temu, lecz także opowiedzieć historię ich życia, łącznie z genealogicznymi ciekawostkami. Robi to z taką fascynacją w głosie, że aż budzi to podziw.
Central Park |
Wędrówki z Kasią miały jedną negatywną konsekwencję. W środę po prawie ośmiu godzinach zwiedzania odparzyłem sobie stopy, które jeszcze dziś mnie pieką. Niestety, sandały to nienajlepsze obuwie do miejskich wędrówek. Przed mną więc pierwsze poważniejsze zakupy - muszę kupić sobie odpowiednie buty do chodzenia po mieście. A propos zakupów: spędziłem w środę trochę czasu w jednej z księgarń należącej do znanej sieci Barnes & Noble, która przypomina trochę nasz Empik. Oferta książkowa jest w niej imponująca, zwłaszcza, gdy chodzi o audiobooki i książki historyczne. Obiecałem sobie, że któregoś dnia wybiorę się tam na dłużej.
Zdrowy amerykański hamburger |
P.S.1 Żeby nikt nie pomyślał, że tylko zwiedzam Nowy Jork i się obżeram, to informuję, że codziennie uczę się angielskiego, na razie samodzielnie, ale już od piątku ruszają moje regularne lekcje. I tu znów ukłony dla mojej siostry, która "załatwiła" mi indywidualne nauczanie u bardzo fajnego Amerykanina. James, bo tak ma na imię, ze względu na sympatię do mojej siostry zgodził się uczyć mnie po bardzo niskiej (niższej niż w Polsce) cenie. Studiuję też liturgię po angielsku. Codziennie czytam Ewangelię na Mszach i ponoć, według opinii księdza Kevina (to drugi ksiądz, który mieszka na plebanii) robię to bardzo dobrze ("very well"). Po niedzieli będę po raz pierwszy odprawiał samodzielnie Mszę dla parafian, bo obaj księża będą wtedy nieobecni.
P.S.2 Gdyby ktoś chciał pooglądać więcej zdjęć z pierwszych dni mojego pobytu w Nowym Jorku, które robiła głównie moja siostra, to tutaj jest do nich link: Zdjęcia z pierwszych dni w NY. Zdjęcia nie są wybitnej jakości, bo siostra nie ma najnowszego aparatu. Na moją sugestię, by kupiła sobie nowy, odpowiedziała, że ten, który posiada, w zupełności jej wystarcza, bo się do niego przyzwyczaiła i go lubi. No cóż, kolekcjonerką nowych gadżetów z pewnością nie jest. Ale może to i dobrze.