I znowu tragiczna strzelanina w
USA. Tym razem tragedia rozegrała się w szkole podstawowej w miejscowości Newtown w stanie Connecticut, około 60 mil od Nowego Jorku.
Oglądam właśnie wiadomości w Fox News i w CNN. Wedle dotychczasowych informacji
24-letni zabójca zastrzelił 20 dzieci, głównie w wieku przedszkolnym, i 6 osób
dorosłych, w tym dyrektorkę szkoły, matkę 5-orga dzieci. Wśród ofiar jest też
matka zabójcy, która była nauczycielką w tej szkole. Jej syn udał się do szkoły z zamiarem zabicia nie tylko
matki, ale dzieci, które ona uczyła. Na razie nic nie wiadomo o motywach, jakimi
kierował się sprawca. Trudno sobie wyobrazić tak ogromną, szokującą tragedię.
Najgorsze jest to, że głównymi jej ofiarami są małe, niewinne dzieci. Wszyscy
powtarzają, że jest to wydarzenie po ludzku niezrozumiałe. Nie jest to jednak
pierwsza podobna tragedia, choć być może pierwsza tak wstrząsająca, ze względu
na to, że jej ofiarami są kilkuletnie dzieci. I znowu odpowiedzią na tę
tragedię będą emocjonalne manifestacje solidarności z rodzinami, zapewnienia o
modlitwie, słowa potępienia dla sprawcy. Znowu przez parę dni toczyć będzie się
w mediach dyskusja o tym, czy prawo do posiadania broni w USA nie jest zbyt
liberalne. Jak zwykle jednak zabraknie w tym głębszej refleksji nad kondycją
społeczeństwa, które samo ogałaca się ze swoich moralnych i duchowych rezerw,
akceptując szerzący się relatywizm. Nie wątpię, że wzruszenie prezydenta Obamy,
który na konferencji prasowej mówił o swoim głębokim bólu, jaki czuje, po tym
co się stało w Newtown, było szczere. Ale jaka jest jakościowa różnica między
kilkuletnimi dziećmi, które stały się ofiarami dzisiejszego, być może
niezrównoważonego zabójcy, a tymi, które miały zaledwie kilka miesięcy i zostały
z premedytacją i za społecznym przyzwoleniem zabite w klinikach aborcyjnych?
Jedne i drugie miały prawo do życia. Jedne i drugie były bezbronne i niewinne.
Jeśli się nie szanuje życia od samego początku, jeśli przez działania
legislacyjne, mówi się społeczeństwu, że można zabijać niewinne istnienia
ludzkie, to czyż nie jest to deprawujące dla ludzkich sumień? Kierowane przez
relatywistów i nihilistów liberalne społeczeństwo, które wyrzeka się powoli chrześcijańskiej
moralności, siłą rzeczy będzie generować patologiczne jednostki, o sumieniu
zdeprawowanym przez propagatorów postępu i wolności, która miałby polegać na
postępowaniu w myśl powiedzenia „róbta, co chceta”. Oczywiście, główną
odpowiedzialność za śmierć tych, którzy stali się ofiarami dzisiejszej masakry,
ponosi ten, kto do nich strzelał, jednak, moim zdaniem, także członkowie
amerykańskiej elity, z prezydentem na czele, powinni mocno uderzyć się w piersi
i zastanowić się, czy relatywizując wartość ludzkiego życia, nie są za tę
śmierć w jakimś stopniu współodpowiedzialni. Lewica zawsze marzyła o tym, by
ukształtować „nowego człowieka”, wyzwolonego z religijnego obskurantyzmu, z
rzekomo opresyjnej moralności, ciasnoty myślenia. Jeśli nikt nie powstrzyma w
najbliższym czasie tych koryfeuszy niby postępu, to już niedługo zamiast
nowych, szczęśliwych ludzi, wyhodują nam pozbawione sumień monstra, jako
następstwo ich ideologicznych eksperymentów na ludziach. Może jednak ofiara
tych dzieci, którzy dzisiaj zginęli, nie pójdzie na marne. Mam taką cichą nadzieję.