Trwa debata publiczna w USA po masakrze w szkole w miasteczku
Newton. Wszyscy szukają przyczyn tego co się stało. Oprócz wskazywania na problemy psychiczne i mentalne, jakie miał Adam Lanza, zabójca 27 osób, wskazuje się także na inne czynniki. Jak należało się spodziewać,
na nowo rozgorzała w mediach dyskusja na temat prawa do posiadania broni, które
w jest w tym kraju w zasadzie nieograniczone. Około 300 milionów sztuk broni
jest w posiadaniu amerykańskich obywateli, czyli na głowę przypada tu jedna
sztuka! Nie wiem, czy jakiekolwiek daleko idące restrykcje zostaną wprowadzone
w życie, bo konstytucja zapewnia obywatelom prawo do samoobrony, a dla wielu
prawników konstytucjonalistów jest to równoznaczne z wolnym i nieograniczonym dostępem do broni. Politycy, i to z obu partii, są
w tym względzie podzieleni. Większość z nich nie chce się narazić potężnemu
lobby producentów broni, zrzeszonych w National
Rifle Association of America (NRA),
która to organizacja od początku swego powstania sprzeciwia się wszelkim
ograniczeniom w posiadaniu broni, powołując się na Drugą Poprawkę do Konstytucji,
dającą obywatelom prawo posiadania i noszenia broni. Również prezydent Obama
unika zdecydowanych deklaracji, choć masakra w Newtown była już piątą (!) w
czasie jego urzędowania w Białym Domu. Myślę jednak, że warto zwrócić uwagę na
inną możliwą przyczynę przemocy z udziałem broni palnej, która co jakiś czas
zbiera swoje tragiczne żniwo. Wielu komentatorów, w kontekście ostatnich wydarzeń,
zwraca również uwagę na problem przemocy obecnej w mediach, filmach i przede
wszystkim w grach komputerowych. Wiadomo już, że Adam Lanza, który strzelał do
dzieci w Sandy Hook Elementary School, jak i chociażby James Holmes, który z
kolei parę miesięcy temu zabił 12 osób w kinie w mieście Aurora w stanie Colorado, byli uzależnieni
od gier komputerowych. Jest to w USA problem powszechny i moim zdaniem dużo
bardziej poważny niż liberalne prawo do posiadania broni. Według organizacji Kaiser
Family Foundation w Stanach Zjednoczonych dzieci między 8 a 18 rokiem życia
spędzają przed ekranem komputera średnio, uwaga, 6 godzin i 43 minut dziennie!!!
Niewiarygodne i doprawdy przerażające. Przecież w ten sposób rośnie pokolenie
społecznych autystyków. Na dodatek tylko 5 procent rodziców tych dzieci stara
się kontrolować to, co ich pociechy oglądają lub to, w co grają. Reszta w ogóle
się tym nie interesuje. Ciekawe, że w 2011 roku Sąd Najwyższy uznał za niekonstytucyjny
zakaz sprzedaży nieletnim gier komputerowych zawierających drastyczne sceny
przemocy, który to zakaz wprowadził na swoim terenie stan Kalifornia. Sąd uznał to, jak można się łatwo domyśleć, za niezgodne z Pierwszą Poprawką do Konstytucji. Jak dla
mnie jest to dość jednak dziwne i niezrozumiałe orzeczenie, zwłaszcza że najnowsze
badania wyraźnie pokazują, że istnieje dość ścisły związek między agresją
przejawianą w świecie realnym, a tą praktykowaną w świecie wirtualnym.
Szczególnie psychika młodych, wrażliwych chłopców, posiadających jednak niską zdolność budowania normalnych relacji społecznych, jest podatna na destrukcyjny wpływ gier
obfitujących w wirtualną przemoc. Dość łatwo przychodzi im zatracić świadomość granicy, jaka istnieje między fikcją a rzeczywistością, tym bardziej że sceny przemocy w grach są niezwykle
sugestywne i realistyczne. Część zastosowanych w tych grach technologii była
wykorzystywana w treningu wojskowym. Ale znów odnoszę wrażenie, że problem,
choć dostrzeżony, nie zostanie w praktyce rozwiązany, choćby ze względu na oczywisty
opór producentów gier. Sądzę zresztą, że problem jest o wiele bardziej złożony.
Moim zdaniem tragedia w Newtown to jedno z tych wydarzeń, które po raz kolei
pokazało jakąś głęboką chorobę cywilizacyjną, która toczy społeczeństwa
zachodnie, coraz bardziej moralnie rozchwiane i zmaterializowane. Wymaga ona
poważnej terapii, która powinna sięgnąć samych korzeni tej choroby. Ale to
temat na zupełnie oddzielny wpis.