Uczestniczyłem dzisiaj w Denever w „Marszu dla życia” zorganizowanym przez
organizacje obrońców życia działających w stanie Kolorado. Pojechałem tam samochodem z trzema członkiniami
wspólnoty „40 Days For Life”: Patrycją, Lindą i Sindy. Marsz dla życia
rozpoczęła Msza św. sprawowana w katedrze przez Arcybiskupa Samuela Aquilę. Byłem
jednym z koncelebrantów. Była to naprawdę bardzo piękna liturgia. Na szczególne
uznanie zasługuje zwłaszcza chór katedralny, którego śpiew nadawał liturgii niezwykle
uroczysty, lecz jednocześnie bardzo ciepły charakter. Melodia jednej z pieśni
towarzyszyła mi później przez cały dzień. Katedra była wypełniona ludźmi. Niektórzy
musieli stać w przedsionku lub na zewnątrz. Widziałem wiele rodzin z małymi
dziećmi. A mimo to, nie odczuwało się w środku żadnego rozgardiaszu czy
bałaganu, przeciwnie, uczestnicy liturgii byli bardzo skupieni i rozmodleni.
Aplauzem została przyjęta homilia Arcybiskupa (w USA bicie braw po homilii nie
jest czymś niestosownym ani nietypowym). Muszę przyznać, że i na mnie zrobiła
wielkie wrażenie. Jej przesłanie było bardzo jasne i mocne. Wśród myśli, które
najbardziej mnie poruszyły były między innymi i takie słowa: „Katolicy, czy to
duchowni czy świeccy, którzy stoją po stronie organizacji pro choice, którzy
uznają tzw. prawo do aborcji, będą mieli kłopot ze swoim zbawieniem, jeśli nie
zmienią swojej postawy”. Oraz te: „Niektórzy tłumaczą swoją bierność tym, że to
nie oni wprowadzili do naszego społeczeństwa kulturę śmierci. To prawda. Co jednak
zrobili lub mają zamiar zrobić, by ją powstrzymać? Nie wystarczy być jedynie biernym
przeciwnikiem aborcji, trzeba być jeszcze odważnym zwolennikiem życia”. Po Mszy
św. jej uczestniczy udali się pod siedzibę władz miasta. Tam odbył się główny
więc. W trakcie tego zgromadzenia, w którym uczestniczyło kilka tysięcy zwolenników
opcji „pro life”, przemawiały różne osoby: zarówno duchowni, jak i świeccy, katolicy
i protestanci, choć tych ostatnich nie było zbyt wielu. Największe wrażenie
zrobiły na mnie świadectwa kobiet, które kiedyś dokonały aborcji, czasami
więcej niż jeden raz, a potem, czasami po dłuższym okresie, stały się jej przeciwnikami.
Wszystkie one doświadczyły syndromu postaborcyjnego. Poczucie winy, smutek, czasami
rozpacz, gniew, utrata wiary – to tylko niektóre jego symptomy. Pokój wewnętrzny
przyszedł dopiero wtedy, gdy się nawróciły, gdy zrozumiały, że choć dokonały
strasznej zbrodni, pozwalając na zabicie niewinnego dziecka, nadal są przez
Boga kochane. Wśród tych kobiet, była i taka, która dokonała aborcji w wieku 16
lat. Jej świadectwo było bardzo szczere i poruszające. W swojej wypowiedzi
demaskowała zwłaszcza nieczyste intencje pracowników Planned Parenthood, dla
których aborcja to prostu zwykły zabieg chirurgiczny. Amerykanie mają ciekaw
sposób słuchania osób, które przemawiają publicznie na tego typu mitingach. Co
chwila wyrażają swoją aprobatę dla usłyszanych treści, nie tylko za pomocą
rzęsistych braw, lecz także głośnymi, potakującymi okrzykami. Jest to
szczególny, typowo amerykański sposób komunikacji między „speakerem” a słuchaczami,
dzięki czemu przemówienie nie jest jedynie nudnym monologiem, lecz staje się bardzo dynamicznym dialogiem. Zastanawiałem
się, czy nie dało by się takiej metody, w USA powszechnej zwłaszcza w
kościołach protestanckich, wprowadzić w Polsce w naszej praktyce kaznodziejskiej.
Myślę jednak, że byłoby to bardzo trudne. Polacy mają jednak nieco inną
mentalność niż Amerykanie. Ale kto wie, może w drodze eksperymentu zastosuję tę
metodę na jakiejś mszy dla studentów. W każdym razie cieszę się, że wziąłem
udział w „Marszu dla życia”, zresztą po raz pierwszy. Trzeba było, bym wyjechał
aż do USA, by stało się to możliwe.
|
Moje przewodniczki: Sindy, Linda i Patricia |
|
Kobiety, które dokonały aborcji |
|
Father Rocco Poter -- proboszcz z Fort Collins |