Uczestnicy dnia skupienia ze szkoły w Denver |
Wczoraj w sobotę uczestniczyłem w czuwaniu modlitewnym, które raz w
miesiącu odbywa się w kościele seminaryjnym w Denver. Organizuje je i prowadzi już
od ponad pięciu lat wspólnota seminarzystów. Byłem bardzo mocno zaskoczony,
gdy zobaczyłem, jak ogromna rzesza ludzi zgromadziła się w kościele, o którym z pewnością nie
można powiedzieć, że jest małą świątynią (a tak na marginesie jest to bardzo ładny
kościół). Przeważali ludzie młodzi. Myślę, że stanowili około 80 procent wszystkich
uczestników. Zasadniczą część czuwania stanowiła liturgia słowa poprzedzona i
zakończona śpiewami adoracyjnymi. Ponieważ śpiewali prawie wszyscy, i śpiewali
naprawdę ładnie, czasami z wielką mocą i zaangażowaniem, doznawałem chwilami
pewnego rodzaju duchowego wzruszenia, żałując jednocześnie, że jestem takim muzycznym
beztalenciem. Z tego też powodu nie chciałem włączać się zbyt głośno do chóru śpiewających, bojąc
się, że moimi fałszami wypłoszę osoby siedzące przy mnie w ławce. Zauważyłem, że wszyscy wokół
mnie naprawdę się modlili, byli bowiem bardzo skupieni i zasłuchani. Wielu uczestników
stało w długiej kolejce do spowiedzi. Muszę przyznać, że pod tym względem
katolicy w Kolorado dorównują katolikom w Polsce. W parafii, w której obecnie
mieszkam, do spowiedzi codziennie przychodzi sporo ludzi. W dni powszednie
spowiadam tu czasami więcej ludzi (głównie studentów) niż w Warszawie. Przed wczoraj pojechałem z Tadeuszem do położonego
w Estes Park centrum rekolekcyjnego High Peak Camp, należącego do Salvation
Army, gdzie swój dzień skupienia mieli uczniowie ósmej klasy jednej ze szkół
katolickich z Denver. Pojechaliśmy tam, ponieważ opiekunowie tych uczniów
poprosili nas o posługę spowiedzi. Do sakramentu pokuty przystąpili wszyscy
uczniowie. I były to zadziwiająco dobre, chwilami głębokie spowiedzi.
Najbardziej jednak zdumiało mnie to, że w tym czasie, gdy jedni się spowiadali,
inni wytrwale modlili się przed Najświętszym Sakramentem. Z tej racji, że
spowiedzi nie były wcale ani powierzchowne, ani pośpieszne, adoracja, która początkowo
miała trwać około jednej godziny, znacznie się przedłużyła i trwała ponad dwie godziny. Mimo
to wszyscy w dużym skupieniu wytrwali do końca, czekając aż ostania osoba pojedna się
z Bogiem. W ogóle te dzieciaki (albo raczej młodzi ludzie, bo jeśli ktoś ma 13
lub 14 lat, to trzeba go chyba zaliczyć to młodzieży) były bardzo kulturalne,
sympatyczne, dobrze się zachowujące, co było dla mnie dowodem na to, że szkoła katolicka, do
której uczęszczają, jest katolicka nie tylko z nazwy. Zresztą po rozmowie z wychowawcami
zorientowałem się, że nie jest to jedynie placówka edukacyjna, ale przede
wszystkim wychowawcza czy też formacyjna. Ciekawe w tej szkole jest również to, że
starsi uczniowie są włączeni w proces wychowywania młodszych. Generalnie muszę stwierdzić,
że Kościół w USA, może poza wyjątkiem bardzo liberalnych stanów, ma się całkiem
dobrze. Powiedziałbym nawet, że w Archidiecezji w Denver jest on naprawdę żywotny.
Sądzę również, że wielu rzeczy możemy się od tego Kościoła nauczyć. Być może
kiedyś w przyszłości napiszę o tym nieco szerzej.