W Riverside Park znajduje się
największe na całym kontynencie amerykańskim mauzoleum, w którym spoczywają
doczesne szczątki generała Ulyssesa Granta i jego żony Julii. Ulysses Grant to
bohater wojny secesyjnej, który jako dowódca naczelny wojsk Unii znacząco przyczynił się do pokonania wojsk Konfederacji i do zakończenia tej niezwykle
krwawej wojny (w wyniku tej wojny śmierć poniosło od. 620 do 850 tysięcy ludzi).
W dowód wdzięczności Amerykanie dwukrotnie wybierali go na swego prezydenta.
Trzeba jednak powiedzieć, że był on znacznie gorszym prezydentem niż dowódcą
wojskowym. Budowa tego mauzoleum, którego oficjalna nazwa brzmi General Grant National Memorial, a
nieoficjalna, za to bardziej znana, Grant's
Tomb, została ukończona w 75 rocznicę urodzin generała 27 kwietnia 1897 roku.
Ponieważ ten ogromny grobowiec znajduje się w pobliżu mego miejsca
zamieszkania, więc niedawno, w ramach przechadzki po Riverside Park, zajrzałem
również do tego miejsca. To, co mnie w nim uderzyło, to oprócz wrażenia
monumentalności, także pewien rodzaj chłodu i pustki. Nie bardzo mogłem
zrozumieć, skąd to wrażenia się brało. Dopiero później uświadomiłem sobie, że
ani na zewnątrz, ani wewnątrz nie ma tam żadnego znaku, symbolu czy napisu,
który by odsyłał do rzeczywistości nadprzyrodzonej, który by przypominał, że
śmierć nie jest absolutnym końcem. Kiedy wróciłem do domu i poczytałem trochę o
samym generale Grancie, zrozumiałem nieco skąd ta nieobecność symboliki
religijnej lub jakichkolwiek odniesień do wiary w życie pozagrobowe. Otóż gen. Ulysses
Grant nie był człowiekiem religijnym. Nie był w ogóle związany z jakąkolwiek religijną
wspólnotą. Został ochrzczony przez pokropienie wodą święconą już na łożu
śmierci, gdy był całkowicie nieprzytomny. Prawdopodobnie zrobiono to, by
ceremonia pogrzebowa nie miała jedynie charakteru świeckiego. Można więc
powiedzieć, że obecny wystrój mauzoleum, dość surowy i zimny, wyraża to, kim
zmarły był za życia, w co wierzył albo raczej w co nie wierzył. I tak sobie
pomyślałem, że groby ludzi wierzących wyglądają jednak jakoś inaczej, choć są często
bardzo proste i skromne, niosą bowiem przesłanie nadziei: czy to poprzez symbol
krzyża, figurę Jezusa lub Matki Bożej, czy też przez inskrypcje nagrobne.
Bardzo lubię stare groby, jakie można jeszcze zobaczyć na niektórych
cmentarzach wiejskich lub na przykład na Powązkach w Warszawie, na których można
przeczytać krótką prośbę o modlitwę (najczęściej jest to prośba o odmówienie „Zdrowaś
Maryjo”). Na tego typu cmentarzach nigdy nie czuję się przygnębiony. Tymczasem
w grobie generała Granta czułem się jakoś pozbawiony tego uczucia chrześcijańskiej
nadziei, choć mimo wszystko odmówiłem za niego i jego żonę modlitwę,
powierzając go Bożemu miłosierdziu.