Dzisiejszy dzień (gdy piszę te słowa
w Nowym Jorku jest jeszcze przed północą), choć jego pierwsza połowa została
przeze mnie nieco „przespana”, okazał się jednak dość płodny, jeśli chodzi o
pomysły na najbliższą przyszłość rozciągającą się na cały okres mojego pobytu
na amerykańskiej ziemi. Uznałem, że czas już zabrać się do poważnej roboty. W
efekcie tego postanowienia całkiem konkretny kształt przybrał dzisiaj projekt
napisania kilku książek.
Jedna z nich miałby mieć charakter popularno-naukowy.
Wymyśliłem już nawet jej tytuł: „Siedmiu wspaniałych”. Jest to nawiązanie do
znanego westernu wyreżyserowanego 50 lat temu przez Johna Sturgesa. W filmie
tym siedmiu kowbojów podejmuje się bardzo trudnego, niemalże niewykonalnego
zadania – obrony małej meksykańskiej wioski przed wielokrotnie liczniejszą
bandą rzezimieszków, którzy gnębią jej mieszkańców, uciekając się nierzadko do
fizycznej przemocy. W książce chciałbym przedstawić życie i myśl siedmiu
najciekawszych, moim zdaniem, konserwatywnych myślicieli, którzy są aktywnymi i
ważnymi uczestnikami debaty światopoglądowej, także filozoficznej i
teologicznej, jaka toczy się obecnie w USA. Według mnie są oni dowodem na
umysłową żywotność amerykańskiego katolicyzmu, który nie ucieka w stronę
jakiegoś płytkiego fideizmu, lecz odważnie, na bardzo wysokim poziomie
intelektualnym, podejmuję rękawicę rzuconą chrześcijaństwu przez
przedstawicieli współczesnego relatywizmu i nihilizmu. Książka będzie się składać
z siedmiu rozdziałów. W każdym z nich znajdzie się najpierw część poświęcona
życiu i działalności poszczególnych myślicieli, ze szczególnym uwzględnieniem
ich aktywności publicznej, następnie część przedstawiająca główne idee ich
twórczości, i wreszcie część, w której znajdą się trzy teksty ich autorstwa,
poświęcone różnym, często kontrowersyjnym kwestiom tak żywo dzisiaj
dyskutowanym na współczesnych areopagach. Postanowiłem, że tymi myślicielami
będą: William J. Bennett, Robert P.
George, Mary Ann Glendon, Petr Kreft, Alasdair MacIntyre, Michael Novak,
George Weigel.
Inna książka, jeśli powstanie,
będzie miała charakter bardziej osobisty i duchowy. Zaczął się w Kościele ogłoszony
przez Benedykta XVI Rok Wiary. Pomyślałem więc sobie, że zbiorę wszystkie moje
przemyślenia na temat wiary i ujmę je w nieco bardziej uporządkowanej formie, a
więc w postaci książki. Powstał dzisiaj jej plan, choć podejrzewam, że jej
układ będzie się zmieniał w trakcie pisania. Na pewno znajdzie się w niej wiele
przykładów także z mojego osobistego życia. Nie zamierzam bowiem pisać jej z
pozycji czysto dogmatycznych, lecz raczej z pozycji kogoś, kto sam walczy o
wiarę, zmagając się z wątpliwościami i słabościami, i kto z tego powodu coraz
częściej prosi o nią nie w słowach „Panie, przymnóż mi wiary!”, lecz w
błaganiu: „Panie, zaradź memu niedowiarstwu!”. Mam nadzieję, że samo pisanie
tej książki przyczyni się w jakimś stopniu do mojego nawrócenia. Tak się
składa, że nie dalej jak wczoraj z wielkim zaangażowaniem mówiłem kazanie o
tym, czym jest prawdziwe nawrócenie. Już w trakcie mówienia, a jeszcze mocniej
później, uświadomiłem sobie, że, w myśl słów: „Lekarzu, ulecz wpierw samego
siebie!”, sam takiego nawrócenia potrzebuję. Chciałbym, by pisanie o wierze
pomogło mi się nawracać, wszak nawracać trzeba się nieustannie, każdego dnia.
Oczywiście, nie wiem, czy uda mi się te ambitne plany zrealizować w całości, tym bardziej że powstał także projekt napisania książki stricte naukowej i to po angielsku, ale na pewno spróbuję. A wy trzymajcie za mnie kciuki, żeby jedynym owocem mojego wyjazdu za ocean nie była tylko lepsza znajomość języka i turystyczne wrażenia utrwalone na zdjęciach, myślę bowiem, że byłoby to jednak trochę za mało, a w każdym razie nie na miarę moich oczekiwań.
Oczywiście, nie wiem, czy uda mi się te ambitne plany zrealizować w całości, tym bardziej że powstał także projekt napisania książki stricte naukowej i to po angielsku, ale na pewno spróbuję. A wy trzymajcie za mnie kciuki, żeby jedynym owocem mojego wyjazdu za ocean nie była tylko lepsza znajomość języka i turystyczne wrażenia utrwalone na zdjęciach, myślę bowiem, że byłoby to jednak trochę za mało, a w każdym razie nie na miarę moich oczekiwań.